Za nami treking w Tunkińskich Golcach, a przed nami:
Sludzianka (Bajkalska popijawa) -Port Bajkał (pociąg)– Listwianka (prom)-Irkuck-wyspa Olchon m.Jałga- treking do Chuzir- Charancy - Chalagaj –Piaszczynnaja- powrót do Chuzir-Irkuck-Moskwa-Budapeszt- sweet home Kraków!
8.06.2016
Sludzinka, muzeum minerałów i "schronisko". Budzimy się ok 8.00 ale widząc rzęsisty deszcz nie wychodzimy ze śpiworków. Jest mgła, mokro i zimno wiec trzeba zweryfikować plany. Pik Czerskiego odpada (później od innych turystów dowiedzieliśmy się, że był tak zasypany śniegiem, że na niego nie weszli). Naszym dzisiejszym celem staje się wyrobienie meldunku. Informacje gdzie iść i co mówić dostajemy od Pani gospodarz Żygalowej. Zbieramy się powoli i wychodzimy ok południa. Odjeżdża stad bus nr 1. Do centrum. Administracja to dość ładny budynek, który znajduje się z lewej strony placu z fontanna patrząc w kierunku „żelieznadarożnyj wokzał”. Nie jest jednak tak łatwo jak Żegalowa z Muzeum Minerałów mówiła. Rejestracji nie dostajemy gdyż miejsce gdzie spaliśmy nie jest oficjalnie zarejestrowane jako noclegownia! Dostajemy adres do Hotelu aby się tam zarejestrować na ul. Krugobajkalska 1, za cerkwią, zaraz nad Bajkałem. Budynek widać jest niedawno wybudowany i pachnie świeżością. Właściciele nie wiedzą co z nami zrobić jeśli chcemy tylko meldunek, nie chcemy spać i dlaczego go nie dostaliśmy u Żygalowej? Zaczyna się dzwonienie do administracji, a my zaczynamy wiec negocjować ceny noclegów... z początkowej ceny 1 tys za osobę bierzemy dwa pokoje 4 –ro osobowe po 500 rubli /os. pozostaje tylko wylosować kto śpi na podłodze. Samo ustalanie meldunku i cen zajmuje nam godzinę, ale pada cały czas więc co mamy lepszego do roboty jak nie negocjacje. Zostawiamy w końcu paszporty do skserowania i wypisania rejestracji. Idziemy już nieźle głodni na miasto. Ciągle pada. Zwiedzamy najbliższy magazyn (100 m), a zaraz potem tą cerkiew, gdzie spotkaliśmy księdza. Mijamy fontanny, na przeciwko jest sklep samoobsługowy Spar i Bank z wymiana walut, po prawej Rynek z warzywami i owocami. Tam tez jest Cafe-restauracja, ale porcje dość male i drogo. Nie polecam. Wciąż pada. Wracamy do pokoju zakupując omula i alkohol. Potem wiadomo co - popijawa. Na wyjeździe trzeba się integrować. Idziemy spać późno i w ciężkim stanie wstajemy tez późno.
"speciały" których nigdy na wschodzie nie brakuje |
Sludianka, jeśli spotkać Polaka to tylko pod kościołem |
Nigdzie się nie musimy spieszyć, wiec gdy pól załogi jeszcze śpi, idę z Anetą pospacerować nad Bajkałem. Spotykamy tylko jedną duszę, pana rybaka. Przechodzimy przez niewielkie, biedne osiedle i wracamy do hotelu. Ok 12.00 i idziemy zakupić bilet na elektriczke. Cena 96 rub.
Są tylko 2 wagony i lokomotywa wiec wygląda zabawnie taki mini pociąg. Jedziemy mega wolno, tempem truchtu. Czas podroży 5 h, ok 80 km (14:21-19.30). Pociąg jeździ 4 razy w tyg ( czw, pt, nd,wt). Po drodze stajemy kilka razy na 5 min. przerwy. Można wyjść i zrobić zdjęcie. Atrakcją jest ponad 30 tuneli i kamienne mostki. Jedziemy dosłownie obok Bajkału wiec widoki zmieniają się z każda zatoką. Myślę że nikt nie żałował, że czekaliśmy na tą kolejkę 1,5 dnia. W Porcie Bajkał jest jeden budynek z muzeum kolei Krugobajkalskiej, bufet i hotel. Kilka kroków od dworca jest prom skąd będziemy odjeżdżać. Odjazdy zmieniają się generalnie co 2 miesiące ale jest 2-4 połączenia dziennie rano zaczynając od 6.40. Koło kolei jest tez żyrant z pitna woda. Oddalamy się od portu w celu rozbicia namiotu. Do wyboru jest plaza lub nasza wersja -wzgórze nad portem na przeciwko cerkwi z pięknym widokiem na Bajkał i port. Jedyna niedogodnością jest 320 schodów do pokonania. Dodatkowym bonusem jest nie zabezpieczona sieć Wi-Fi :D
Idziemy spać wcześnie z racji ustalenia pobudki na 5 rano.
kolej Krugobajkalska Sludianka-Port Bajkał |
Port Bajkał i nocleg jak z bajki |
Prom odjeżdża punktualnie o 6.40 (62 rub, ok 30-40 min). Lądujemy na samym końcu Listwianki k. muzeum Bajkału i decydujemy się podejść do centrum miejscowości (aczkolwiek z tego miejsca tez można złapać busa do Irkucka, busy jeśli nie są pełne to się zatrzymają).
Listwianka |
Bus Listwianka - Irkuck to koszt 120 rub +50rub plecak. Irkuck- Olchon 800 rub z plecakiem za marszrutke, która podjechała dla naszej grupki. Na autowoksalu w Irkucku były 3 autobusy w ciągu dnia (godz: 8.00, 9.00, 10.00 ) w cenie 640 rubli z bagażem, niestety na ten dzień miejsc wolnych już nie ma i kombinujemy prywatna marszrutkę. Plus jest taki ze nie zatrzymuje się na przystankach i jedzie szybko. Dojeżdżamy w 5 h. Po drodze jest 1 dłuższy postój k. restauracji i sklepu. Warto zakupić wodę bo na Olchonie prócz jeziora kiepsko z nią. Sklepy poza sezonem zamknięte, a w tych otwartych drożej (woda 1l 50-60 rub).
w oczekiwaniu na prom na wyspę Olchon |
Aby się dostać na Olchon znów bierzemy prom, ale idzie szybko, podobno w sezonie można tu postać w oczekiwaniu na swoją kolej. Wysiadamy w m. Jałga czyli przed stolica wyspy Chyzir. Jest tutaj jezioro przedzielone od Bajkalu pasem piasku-jez.Chanchoj. Miejsca na nocleg duzo, tylko trzeba wysprzątać (od krowich placków;) Dookoła są przygotowane toalety, kosze na śmieci. W sezonie działają tez Cafe i bania. Wieczór spędzamy na wędrowaniu po klifie i graniu w makao dopóki nie zmarzliśmy do szpiku kości.
jezioro Chanchoj |
dzień przeznaczony na wędrówkę w centralnej części wyspy. Idziemy ok 8 km do jeziora Szara Nur. Ścieżka przechodzi przez wioskę Jagla, początkowo idzie równolegle do drogi gł. po czym odbija w prawo. Jest dobrze wyjeżdżona przez samochody ale tylko jeden nas mija. Po 2h i paru wzniesieniach jesteśmy na miejscu nad słonym jeziorem, z którego zostało kilka mało zachęcających zapachem kałuży i błota koloru żółtego. Popełniamy drugie śniadanie i ruszamy do Chużyru.
Przed nami wg GPS-a 14 km, a wg przewodnika 16 km. Trasa wiedzie na początku prze las i pod gore. Potem wychodzimy na otwarta przestrzeń i wiem, że gdzieś za wzniesieniem jest Bajkał :) ok 14.00 trafiamy na wzgórze z widokiem na „stolicę” z Bajkałem w tle. Jest tez altanka gdzie można sie schować przed słońcem, a tego nam dziś nie brakuje, za to wody tak...
Jeszcze niecała godzinka zejścia na azymut i jesteśmy na początku Chuziru. Tam oczywiście zażywanie cywilizacji w postaci coca-coli, czeburakow i innych smakołyków. Juz pod koniec wsi jest dworzec, a raczej 1 malutkie pomieszczenie. Kupujemy bilety powrotne na 14.06 na 10 rano (510 rub). Jeszcze kawałek dalej, na końcu "autostrady" która przedziela wieś znajduje się supermarket, gdzie jest największy wybór w porównaniu do dotychczasowo mijanych magazynach. Najedzeni i po zakupach idziemy za wioskę szukać miejsca noclegowego. Wprawdzie daleko nie ma (10 min do plaży), ale jest tak blisko cywilizacji ze Bajkał jest b.syfiasty. Dużo glonów, ciężko nabrać wodę do picia i morze meszek. Te tak denerwują, że myje się tak szybko jak się da.
Budzi nas poranny deszcz. Plan to iść na północ wyspy. Mijamy wieś Charancy. Jest tam połączona z lądem wyspa, oraz restauracja i hotel "Pan". Nazwa nieprzypadkowa, gdyż należy do polskiego małżeństwa. Po 25-ciu latach pracy w Irkucku wybudowali gościniec i spędzają tu każde lato.
Droga nasza wiedzie albo plaza albo klifem. Są ładne zatoczki z widokiem na morze jednak po 12.00 mnie droga zaczyna się dłużyc, teren monotonniej. Przed Chalagaj zostajemy złapani i sczesani przez straż parku(!?) 90 rub/os. Następna wieś to Chalagaj, ale nie działa tu żadne Cafe ani magazyn. Stąd droga jest tez bardziej piaszczysta, niektóre samochody zakopują się w piasku. Mija nas dużo rowerzystów i chyba jest to najlepszy sposób zwiedzania tej wyspy nie licząc elementów przepychania roweru przez piasek. Po 20 km docieramy do rampy i budki z oplątami. Jeśli ktoś nie zapłacił wcześniej to teraz nie ma już wyjścia. Zwłaszcza mowa o samochodach. Zaraz następuje najbardziej zapiaszczony fragment drogi i jesteśmy na miejscu w miejscowości Piaszczynnaja (ciekawe skąd nazwa ;). Zachodzimy do Cafe z nadzieja na czeburaka, ale sa tylko bliny z masa krowkowa (50rub) i piwo (100 rub). Wieś, a właściwie możne 3 zamieszkałe domy, słynie ze śpiewających piasków. Znajdziemy tu też szczątki byłego mola. Niestety nie widać opisywanych w przewodniku ruin baraku po przetwórni ryb i budki strażnika. Samo miejsce jest spokojne, woda i plaza czysta. Rozbijamy się pod laskiem z widokiem na Bajkał- bo jak inaczej?:)
Budzimy się automatycznie wcześnie, ale słysząc padający deszcz drzemiemy do 8.00
Tylko Mundek zerwał się rano, zebrał i wyszedł z zamiarem osiągnięcia najdalej wysuniętego punktu wyspy (20 km do przyl. Choboj). My idziemy z powrotem prosto do Chuziru z zamiarem łapania stopa. Jest gorąco. Samochodów i marszrutek mnóstwo ale oczywiście jadących na koniec wyspy. Ku naszemu zdziwieniu jest b.duzo turystów z Chin, chyba z 90%. Docieramy do stolicy w zawrotnym tempie ok 16.00 już wcinamy ulubione czeburiaki (60-70 rub) w Cafe- Rybka. Tym razem próbuje zupy rybnej „ucha” (140 rub).
Piaszczynnaja |
Zaliczamy oczywiście supermarket i zmierzamy na już znane miejsce rozbicia obozowiska. Przed nami piękny wieczór wiec wykorzystujemy go na kąpiele i mycie, a następnie spacerujemy na skałę szamanki. Kobiety maja zakazany wstępu na sama wyspę ale wcale nie trzeba na nią wchodzić aby zauroczyć się tym miejscem. Zbliża się zachód słońca wiec zostaje dłużej. Powrót plaza jest utrudniony ze względu na wszechobecne meszki. Przed snem gramy jeszcze w karty i do śpiworków.
droga do skały szamanki |
skała szamanki |
14.06.2016
De facto nasz ostatni dzień który jesteśmy w Rosji. Wyjeżdżamy o 10.00 z wyspy wiec mamy sporo czasu na śniadanko i souveniry ( ceny najlepsze na "krupówkach" czyli ulicy idącej od skały szamanki do centrum bo można się potargować. Pamiątki są tez w supermarkecie i w jurcie na przeciwko Cafe Rybka. Okazuje się ze każdy region ma coś charakterystycznego dla siebie, chińszczyzna wszędzie podobna. W Arszanie taniej były skarpetki, szaliki, kapcie z wełny wielbłąda, zioła i herbatki. Polecam przepyszny rododendron. Na Olchonie za to cale bogactwo omula, mnóstwo maskotek foczek i też herbatki ziołowe. Matrioszek nie ma, są w Irkucku, a największy wybór widzieliśmy w Moskwie. Na lotnisku w Irkucku ciut drożej, ale ceny do przeżycia. Są nawet pakowane w szczelną folie ryby jeśli ktoś nie chce wcześniej ich nosić w plecaku.
Marszrutka z Chuziru do Irkucka jedzie równo 5 godz. Plusem jest ze mamy pierwszeństwo na przeprawie promowej, a samochody osobowe musza czekać. W sezonie można poczekać w kolejce nawet godzinę/y. Z dworca w Irkucku jest b.blisko na piechotkę do domu Europy z koronkowymi drewnianymi elementami ok 10 min. Jest tam tez informacja turystyczna, mapy miasta i sporo przewodników za free. Ponadto skorzystać można z wi-fi, toalety, a panie wytłumaczą jak jeżdżą autobusy na lotnisko (np 80 z ul.Lenina i Dzierzgoje). Zwiedzamy kilka uliczek z drewnianymi domami, co każdemu polecam, spożywamy obiad, jeszcze raz robimy zdjęcie z turysta na ul. Marksa i zaraz obok robimy ostatnie zakupy w supermarkecie.
Ulubionym trunkiem na wyjeździe stalo sie piwo baltika sprzedawane w litrowych puszkach, które jest po prostu DOBRE (już przy pierwszej puszce powstało motto wyjazdu, a mianowicie jeśli nie wiecie: może być piwo dobre i niedobre, a to jest dobre;) Do piwa obowiązkowo suchariki które są w różnorakich smakach i czasem z sosami. Moim ulubionym trunkiem był tutejszy kwas. Cukierki/czekolady/batoniki sa zdecydowanie drożej niż u nas wiec planując treking warto zabrać z PL. Czekolada- lub jej imitacja od ok. 5pln.
Po 20.30 zbieramy się na lotnisko (15 rub), busiki sa b.czesto i spokojnie do 22.00 można dojechać. Na lotnisku z łazienek robimy sobie banie żeby jako tako wyglądać, kolo Subwey (na pietrze) można skorzystać z wi fi ( lotniskowe wifi dziala tylko na rosyjskim numerze karty telefonicznej- taki psikus).
15.06.2016
Marszrutka z Chuziru do Irkucka jedzie równo 5 godz. Plusem jest ze mamy pierwszeństwo na przeprawie promowej, a samochody osobowe musza czekać. W sezonie można poczekać w kolejce nawet godzinę/y. Z dworca w Irkucku jest b.blisko na piechotkę do domu Europy z koronkowymi drewnianymi elementami ok 10 min. Jest tam tez informacja turystyczna, mapy miasta i sporo przewodników za free. Ponadto skorzystać można z wi-fi, toalety, a panie wytłumaczą jak jeżdżą autobusy na lotnisko (np 80 z ul.Lenina i Dzierzgoje). Zwiedzamy kilka uliczek z drewnianymi domami, co każdemu polecam, spożywamy obiad, jeszcze raz robimy zdjęcie z turysta na ul. Marksa i zaraz obok robimy ostatnie zakupy w supermarkecie.
Irkuck |
good bay Lenin! |
Ulubionym trunkiem na wyjeździe stalo sie piwo baltika sprzedawane w litrowych puszkach, które jest po prostu DOBRE (już przy pierwszej puszce powstało motto wyjazdu, a mianowicie jeśli nie wiecie: może być piwo dobre i niedobre, a to jest dobre;) Do piwa obowiązkowo suchariki które są w różnorakich smakach i czasem z sosami. Moim ulubionym trunkiem był tutejszy kwas. Cukierki/czekolady/batoniki sa zdecydowanie drożej niż u nas wiec planując treking warto zabrać z PL. Czekolada- lub jej imitacja od ok. 5pln.
Po 20.30 zbieramy się na lotnisko (15 rub), busiki sa b.czesto i spokojnie do 22.00 można dojechać. Na lotnisku z łazienek robimy sobie banie żeby jako tako wyglądać, kolo Subwey (na pietrze) można skorzystać z wi fi ( lotniskowe wifi dziala tylko na rosyjskim numerze karty telefonicznej- taki psikus).
15.06.2016
Wylot o 5.30 więc na nogach jesteśmy o 3.00. Lotnisko jest mega małe wiec wszędzie są kolejki i takie partyzanckie sprawdzanie. Nawet treków nie ściągam gdzie jest to przeważnie regułą.
KOMPLETNIE nikt nie pyta nas ani w Irkucku ani w Moskwie o „obowiązkowy” meldunek. Nadmienię że jest na 10 osób i lecimy na 3 różne sposoby różnymi liniami, więc raczej nie jest to przypadek. Po prostu ten nakaz jest już nie aktualny, a przynajmniej nikt nie sprawdza meldunku przy przelocie samolotem.
Lądujemy w Budapeszcie, znów mamy czas do odjazdu LuxExpres i skrzętnie go wykorzystujemy. Warto zakupić całodniowy bilet komunikacji miejskiej bo można się przejechać zabytkowym tramwajem, a raczej czymś w stylu kolejki górskiej i przepłynąć promem po Dunaju z super widokiem na parlament i Zamek. Koszt biletu 1650 FT. Z lotniska odbiera mnie mój luby więc czas tym bardziej szybko i miło zleciał.
KOMPLETNIE nikt nie pyta nas ani w Irkucku ani w Moskwie o „obowiązkowy” meldunek. Nadmienię że jest na 10 osób i lecimy na 3 różne sposoby różnymi liniami, więc raczej nie jest to przypadek. Po prostu ten nakaz jest już nie aktualny, a przynajmniej nikt nie sprawdza meldunku przy przelocie samolotem.
Lądujemy w Budapeszcie, znów mamy czas do odjazdu LuxExpres i skrzętnie go wykorzystujemy. Warto zakupić całodniowy bilet komunikacji miejskiej bo można się przejechać zabytkowym tramwajem, a raczej czymś w stylu kolejki górskiej i przepłynąć promem po Dunaju z super widokiem na parlament i Zamek. Koszt biletu 1650 FT. Z lotniska odbiera mnie mój luby więc czas tym bardziej szybko i miło zleciał.
dobranoc Budapeszt! |