niedziela, 29 października 2017

ROSJA - Kolej Krugobajkalska & Listwianka & Port Bajkał & wyspa Olchon [2016]

Góry za nami, pora ruszyć na "morze", przed nami historyczna trasa magistrali transsyberyjskiej przebiegająca nad brzegiem Bajkału zbudowana w latach 1899-1949 - kolej Krugobajkalska oraz piękna wyspa Olchon.




Za nami treking w Tunkińskich Golcach, a przed nami:

Sludzianka (Bajkalska popijawa) -Port Bajkał (pociąg)– Listwianka (prom)-Irkuck-wyspa Olchon m.Jałga- treking do Chuzir- Charancy - Chalagaj –Piaszczynnaja- powrót do Chuzir-Irkuck-Moskwa-Budapeszt- sweet home Kraków!


8.06.2016
Sludzinka, muzeum minerałów i "schronisko". Budzimy się ok 8.00 ale widząc rzęsisty deszcz nie wychodzimy ze śpiworków. Jest mgła, mokro i zimno wiec trzeba zweryfikować plany. Pik Czerskiego odpada (później od innych turystów dowiedzieliśmy się, że był tak zasypany śniegiem, że na niego nie weszli). Naszym dzisiejszym celem staje się wyrobienie meldunku. Informacje gdzie iść i co mówić dostajemy od Pani gospodarz Żygalowej. Zbieramy się powoli i wychodzimy ok południa. Odjeżdża stad bus nr 1. Do centrum. Administracja to dość ładny budynek, który znajduje się z lewej strony placu z fontanna patrząc w kierunku „żelieznadarożnyj wokzał”. Nie jest jednak tak łatwo jak Żegalowa z Muzeum Minerałów mówiła. Rejestracji nie dostajemy gdyż miejsce gdzie spaliśmy nie jest oficjalnie zarejestrowane jako noclegownia! Dostajemy adres do Hotelu aby się tam zarejestrować na ul. Krugobajkalska 1, za cerkwią, zaraz nad Bajkałem. Budynek widać jest niedawno wybudowany i pachnie świeżością. Właściciele nie wiedzą co z nami zrobić jeśli chcemy tylko meldunek, nie chcemy spać i dlaczego go nie dostaliśmy u Żygalowej? Zaczyna się dzwonienie do administracji, a my zaczynamy wiec negocjować ceny noclegów... z początkowej ceny 1 tys za osobę bierzemy dwa pokoje 4 –ro osobowe po 500 rubli /os. pozostaje tylko wylosować kto śpi na podłodze. Samo ustalanie meldunku i cen zajmuje nam godzinę, ale pada cały czas więc co mamy lepszego do roboty jak nie negocjacje. Zostawiamy w końcu paszporty do skserowania i wypisania rejestracji. Idziemy już nieźle głodni na miasto. Ciągle pada. Zwiedzamy najbliższy magazyn (100 m), a zaraz potem tą cerkiew, gdzie spotkaliśmy księdza. Mijamy fontanny, na przeciwko jest sklep samoobsługowy Spar i Bank z wymiana walut, po prawej Rynek z warzywami i owocami. Tam tez jest Cafe-restauracja, ale porcje dość male i drogo. Nie polecam. Wciąż pada. Wracamy do pokoju zakupując omula i alkohol. Potem wiadomo co - popijawa. Na wyjeździe trzeba się integrować. Idziemy spać późno i w ciężkim stanie wstajemy tez późno.


"speciały" których nigdy na wschodzie nie brakuje 


Sludianka, jeśli spotkać Polaka to tylko pod kościołem 






9.06.2016
Nigdzie się nie musimy spieszyć, wiec gdy pól załogi jeszcze śpi, idę z Anetą pospacerować nad Bajkałem. Spotykamy tylko jedną duszę, pana rybaka. Przechodzimy przez niewielkie, biedne osiedle  i wracamy do hotelu. Ok 12.00 i idziemy zakupić bilet na elektriczke. Cena 96 rub.

 




Są tylko 2 wagony i lokomotywa wiec wygląda zabawnie taki mini pociąg. Jedziemy mega wolno, tempem truchtu. Czas podroży 5 h, ok 80 km (14:21-19.30). Pociąg jeździ 4 razy w tyg ( czw, pt, nd,wt). Po drodze stajemy kilka razy na 5 min. przerwy. Można wyjść i zrobić zdjęcie. Atrakcją jest ponad 30 tuneli i kamienne mostki. Jedziemy dosłownie obok Bajkału wiec widoki zmieniają się z każda zatoką. Myślę że nikt nie żałował, że czekaliśmy na tą kolejkę 1,5 dnia. W Porcie Bajkał jest jeden budynek z muzeum kolei Krugobajkalskiej, bufet i hotel. Kilka kroków od dworca jest prom skąd będziemy odjeżdżać. Odjazdy zmieniają się generalnie co 2 miesiące ale jest 2-4 połączenia dziennie rano zaczynając od 6.40. Koło kolei jest tez żyrant z pitna woda. Oddalamy się od portu w celu rozbicia namiotu. Do wyboru jest plaza lub nasza wersja -wzgórze nad portem na przeciwko cerkwi z pięknym widokiem na Bajkał i port. Jedyna niedogodnością jest 320 schodów do pokonania. Dodatkowym bonusem jest nie zabezpieczona sieć Wi-Fi :D

Idziemy spać wcześnie z racji ustalenia pobudki na 5 rano.

kolej Krugobajkalska Sludianka-Port Bajkał

 



Port Bajkał i nocleg jak z bajki



Prom odjeżdża punktualnie o 6.40 (62 rub, ok 30-40 min). Lądujemy na samym końcu Listwianki k. muzeum Bajkału i decydujemy się podejść do centrum miejscowości (aczkolwiek z tego miejsca tez można złapać busa do Irkucka, busy jeśli nie są pełne to się zatrzymają). 


prom do Listwianki


Listwianka




Bus Listwianka - Irkuck to koszt 120 rub +50rub plecak. Irkuck- Olchon 800 rub z plecakiem za marszrutke, która podjechała dla naszej grupki. Na autowoksalu w Irkucku były 3 autobusy w ciągu dnia (godz: 8.00, 9.00, 10.00 ) w cenie 640 rubli z bagażem, niestety na ten dzień miejsc wolnych już nie ma i kombinujemy prywatna marszrutkę. Plus jest taki ze nie zatrzymuje się na przystankach i jedzie szybko. Dojeżdżamy w 5 h. Po drodze jest 1 dłuższy postój k. restauracji i sklepu. Warto zakupić wodę bo na Olchonie prócz jeziora kiepsko z nią. Sklepy poza sezonem zamknięte, a w tych otwartych drożej (woda 1l 50-60 rub).


 
w oczekiwaniu na prom na wyspę Olchon 



Aby się dostać na Olchon znów bierzemy prom, ale idzie szybko, podobno w sezonie można tu postać w oczekiwaniu na swoją kolej. Wysiadamy w m. Jałga czyli przed stolica wyspy Chyzir. Jest tutaj jezioro przedzielone od Bajkalu pasem piasku-jez.Chanchoj. Miejsca na nocleg duzo, tylko trzeba wysprzątać (od krowich placków;) Dookoła są przygotowane toalety, kosze na śmieci. W sezonie działają tez Cafe i bania. Wieczór spędzamy na wędrowaniu po klifie i graniu w makao dopóki nie zmarzliśmy do szpiku kości.

jezioro Chanchoj






11.06.2016
dzień przeznaczony na wędrówkę w centralnej części wyspy. Idziemy ok 8 km do jeziora Szara Nur. Ścieżka przechodzi przez wioskę Jagla, początkowo idzie równolegle do drogi gł. po czym odbija w prawo. Jest dobrze wyjeżdżona przez samochody ale tylko jeden nas mija. Po 2h i paru wzniesieniach jesteśmy na miejscu nad słonym jeziorem, z którego zostało kilka mało zachęcających zapachem kałuży i błota koloru żółtego. Popełniamy drugie śniadanie i ruszamy do Chużyru.


 






Przed nami wg GPS-a 14 km, a wg przewodnika 16 km. Trasa wiedzie na początku prze las i pod gore. Potem wychodzimy na otwarta przestrzeń i wiem, że gdzieś za wzniesieniem jest Bajkał :) ok 14.00 trafiamy na wzgórze z widokiem na „stolicę” z Bajkałem w tle. Jest tez altanka gdzie można sie schować przed słońcem, a tego nam dziś nie brakuje, za to wody tak...

Jeszcze niecała godzinka zejścia na azymut i jesteśmy na początku Chuziru. Tam oczywiście zażywanie cywilizacji w postaci coca-coli, czeburakow i innych smakołyków. Juz pod koniec wsi jest dworzec, a raczej 1 malutkie pomieszczenie. Kupujemy bilety powrotne na 14.06 na 10 rano (510 rub). Jeszcze kawałek dalej, na końcu "autostrady" która przedziela wieś znajduje się supermarket, gdzie jest największy wybór w porównaniu do dotychczasowo mijanych magazynach. Najedzeni i po zakupach idziemy za wioskę szukać miejsca noclegowego. Wprawdzie daleko nie ma (10 min do plaży), ale jest tak blisko cywilizacji ze Bajkał jest b.syfiasty. Dużo glonów, ciężko nabrać wodę do picia i morze meszek. Te tak denerwują, że myje się tak szybko jak się da.

 







12.06.2016
Budzi nas poranny deszcz. Plan to iść na północ wyspy. Mijamy wieś Charancy. Jest tam połączona z lądem wyspa, oraz restauracja i hotel "Pan". Nazwa nieprzypadkowa, gdyż należy do polskiego małżeństwa. Po 25-ciu latach pracy w Irkucku wybudowali gościniec i spędzają tu każde lato.






Droga nasza wiedzie albo plaza albo klifem. Są ładne zatoczki z widokiem na morze jednak po 12.00 mnie droga zaczyna się dłużyc, teren monotonniej. Przed Chalagaj zostajemy złapani i sczesani przez straż parku(!?) 90 rub/os. Następna wieś to Chalagaj, ale nie działa tu żadne Cafe ani magazyn. Stąd droga jest tez bardziej piaszczysta, niektóre samochody zakopują się w piasku. Mija nas dużo rowerzystów i chyba jest to najlepszy sposób zwiedzania tej wyspy nie licząc elementów przepychania roweru przez piasek. Po 20 km docieramy do rampy i budki z oplątami. Jeśli ktoś nie zapłacił wcześniej to teraz nie ma już wyjścia. Zwłaszcza mowa o samochodach. Zaraz następuje najbardziej zapiaszczony fragment drogi i jesteśmy na miejscu w miejscowości Piaszczynnaja (ciekawe skąd nazwa ;). Zachodzimy do Cafe z nadzieja na czeburaka, ale sa tylko bliny z masa krowkowa (50rub) i piwo (100 rub). Wieś, a właściwie możne 3 zamieszkałe domy, słynie ze śpiewających piasków. Znajdziemy tu też szczątki byłego mola. Niestety nie widać opisywanych w przewodniku ruin baraku po przetwórni ryb i budki strażnika. Samo miejsce jest spokojne, woda i plaza czysta. Rozbijamy się pod laskiem z widokiem na Bajkał- bo jak inaczej?:)











13.06.2016 
Budzimy się automatycznie wcześnie, ale słysząc padający deszcz drzemiemy do 8.00 
Tylko Mundek zerwał się rano, zebrał i wyszedł z zamiarem osiągnięcia najdalej wysuniętego punktu wyspy (20 km do przyl. Choboj). My idziemy z powrotem prosto do Chuziru z zamiarem łapania stopa. Jest gorąco. Samochodów i marszrutek mnóstwo ale oczywiście jadących na koniec wyspy. Ku naszemu zdziwieniu jest b.duzo turystów z Chin, chyba z 90%. Docieramy do stolicy w zawrotnym tempie ok 16.00 już wcinamy ulubione czeburiaki (60-70 rub) w Cafe- Rybka. Tym razem próbuje zupy rybnej „ucha” (140 rub).


Piaszczynnaja



 









Zaliczamy oczywiście supermarket i zmierzamy na już znane miejsce rozbicia obozowiska. Przed nami piękny wieczór wiec wykorzystujemy go na kąpiele i mycie, a następnie spacerujemy na skałę szamanki. Kobiety maja zakazany wstępu na sama wyspę ale wcale nie trzeba na nią wchodzić aby zauroczyć się tym miejscem. Zbliża się zachód słońca wiec zostaje dłużej. Powrót plaza jest utrudniony ze względu na wszechobecne meszki. Przed snem gramy jeszcze w karty i do śpiworków.


droga do skały szamanki 

skała szamanki



14.06.2016
De facto nasz ostatni dzień który jesteśmy w Rosji. Wyjeżdżamy o 10.00 z wyspy wiec mamy sporo czasu na śniadanko i souveniry ( ceny najlepsze na "krupówkach" czyli ulicy idącej od skały szamanki do centrum bo można się potargować. Pamiątki są tez w supermarkecie i w jurcie na przeciwko Cafe Rybka. Okazuje się ze każdy region ma coś charakterystycznego dla siebie, chińszczyzna wszędzie podobna. W Arszanie taniej były skarpetki, szaliki, kapcie z wełny wielbłąda, zioła i herbatki. Polecam przepyszny rododendron. Na Olchonie za to cale bogactwo omula, mnóstwo maskotek foczek i też herbatki ziołowe. Matrioszek nie ma, są w Irkucku, a największy wybór widzieliśmy w Moskwie. Na lotnisku w Irkucku ciut drożej, ale ceny do przeżycia. Są nawet pakowane w szczelną folie ryby jeśli ktoś nie chce wcześniej ich nosić w plecaku.
Marszrutka z Chuziru do Irkucka jedzie równo 5 godz. Plusem jest ze mamy pierwszeństwo na przeprawie promowej, a samochody osobowe musza czekać. W sezonie można poczekać w kolejce nawet godzinę/y. Z dworca w Irkucku jest b.blisko na piechotkę do domu Europy z koronkowymi drewnianymi elementami ok 10 min. Jest tam tez informacja turystyczna, mapy miasta i sporo przewodników za free. Ponadto skorzystać można z wi-fi, toalety, a panie wytłumaczą jak jeżdżą autobusy na lotnisko (np 80 z ul.Lenina i Dzierzgoje). Zwiedzamy kilka uliczek z drewnianymi domami, co każdemu polecam, spożywamy obiad, jeszcze raz robimy zdjęcie z turysta na ul. Marksa i zaraz obok robimy ostatnie zakupy w supermarkecie.


Irkuck 




good bay Lenin! 







Ulubionym trunkiem na wyjeździe stalo sie piwo baltika sprzedawane w litrowych puszkach, które jest po prostu DOBRE (już przy pierwszej puszce powstało motto wyjazdu, a mianowicie jeśli nie wiecie: może być piwo dobre i niedobre, a to jest dobre;) Do piwa obowiązkowo suchariki które są w różnorakich smakach i czasem z sosami. Moim ulubionym trunkiem był tutejszy kwas. Cukierki/czekolady/batoniki sa zdecydowanie drożej niż u nas wiec planując treking warto zabrać z PL. Czekolada- lub jej imitacja od ok. 5pln.

Po 20.30 zbieramy się na lotnisko (15 rub), busiki sa b.czesto i spokojnie do 22.00 można dojechać. Na lotnisku z łazienek robimy sobie banie żeby jako tako wyglądać, kolo Subwey (na pietrze) można skorzystać z wi fi ( lotniskowe wifi dziala tylko na rosyjskim numerze karty telefonicznej- taki psikus).





15.06.2016 
 Wylot o 5.30 więc na nogach jesteśmy o 3.00. Lotnisko jest mega małe wiec wszędzie są kolejki i takie partyzanckie sprawdzanie. Nawet treków nie ściągam gdzie jest to przeważnie regułą.


KOMPLETNIE nikt nie pyta nas ani w Irkucku ani w Moskwie o „obowiązkowy” meldunek. Nadmienię że jest na 10 osób i lecimy na 3 różne sposoby różnymi liniami, więc raczej nie jest to przypadek. Po prostu ten nakaz jest już nie aktualny, a przynajmniej nikt nie sprawdza meldunku przy przelocie samolotem.



Lądujemy w Budapeszcie, znów mamy czas do odjazdu LuxExpres i skrzętnie go wykorzystujemy. Warto zakupić całodniowy bilet komunikacji miejskiej bo można się przejechać zabytkowym tramwajem, a raczej czymś w stylu kolejki górskiej i przepłynąć promem po Dunaju z super widokiem na parlament i Zamek. Koszt biletu 1650 FT. Z lotniska odbiera mnie mój luby więc czas tym bardziej szybko i miło zleciał.


dobranoc Budapeszt! 




wtorek, 17 października 2017

ROSJA-Moskwa & Irkuck & Tunkińskie Golce [2016]


Jeśli chcesz się dowiedzie gdzie zapukać o nocleg, gdzie i za ile kupić gaz, gdzie są najlepsze (nie tylko chińskie) pamiątki i czy warto wyrabiać „obowiązkowy” meldunek to zapraszam do żmudnej lektury!





Suche dane:

Termin: 01-15.06.2016
jest już ciepło, ale wciąż dużo śniegu w górach


Cel- Moskwa & Irkuck & Tunkińskie Golce& Bajkał 


Trasa: Kraków- Budapeszt (lux expres)-Moskwa-Irkuck (Aeroflot)- Archan- Nilowa Pustyn-treking Tunkińskie Golce –prz. Szumak- Nilowa Pustyn – Sludzianka-Port Bajkał (pociąg)– Listwianka (prom)-Irkuck-wyspa Olchon m.Jałga- treking do Chuzir- Charancy - Chalagaj –Piaszczynnaja- Chuzir-Irkuck-Moskwa-Budapeszt- Kraków


Grupa 10 pax

zalety- nie boimy się tubylców i dzikich psów ORAZ możemy wynająć całego busa co ułatwia życie

wady- 10 osób to 10 głów i 10 pomysłów, nie jest łatwo każdemu dogodzić ORAZ spada tempo marszu






Jeszcze nie zdążyłam wyjechać w moja podróż nad Bajkał z Krakowa, a zaczęły się przygody. Smacznie śpię a tu dzwoni Aneta i mówi ze spóźniła się na autobus z Warszawy do Budapesztu, rzecz jasna musi złapać ten autobus tylko jak? o godz 24 nie ma pociągów ani innych autobusów. ma 4h 15 min aby dojechać z Wawy do Krk. Jedynym rozwiązaniem pozostaje samochód... i tak tez osiąga Krk o 3:30 parkując centralnie przy dworcu.


Jedziemy lux expres i nie skłamie mówiąc ze naprawdę jest LUX. Dostaje od kierowcy słuchawki (każdy przed sobą ma tablet) i wodę. Do dyspozycji jest maszyna z wrzątkiem, kawa, herbata, kakao etc., Tak tez oglądając film, pijąc kawkę i kombinując jak tu zakupić bilet parkingowy zdalnie na 2 tygodnie dojeżdżamy ok. 11 do Budapesztu. Przygotowany mamy plan zwiedzania wiec nie nudzimy się przed lotem o 20:30.

W Moskwie jesteśmy ok 24.00 i znajdujemy miejsce do spania pod schodami na płytkach. Przynajmniej sklepikarze byli tak mili że pożyczyli kartony;) Rano jedziemy do centrum Moskwy (zaraz sprzed terminalu 100 m po prawej stronie od wyjścia, są busy z tabliczką „metro” i potem już metrem na stacje „teatralnaja”). Całość zajmuje ok godziny. Koszt marszrutki 350 rubli, metro 30-50 rubli (można wykupić kartę za 50 rubli i tam doładowywać wejścia, co wychodzi taniej, a kartę się zwraca i odzyskuje depozyt). O Moskwie nie będę się rozpisywać, a przynajmniej nie teraz. Spędzamy tutaj cały dzień, jest co zwiedzać i lecimy dalej.


Sobór Wasyla Błogosławionego lub Sobór Opieki Matki Bożej na Fosie
znajdujący się na Placu Czerwonym tuż obok Kremla.




Wylot do Irkucka mamy o 21:15 a tam lądujemy o 7:45 (niezłe są te przesunięcia czasu).

Do centrum miasta dojeżdżamy autobusem nr.90 (po wyjściu z prawej str. od terminala).
Wysiadamy na ul. Marksa w celu zakupienia gazu( na nr 30 jest sklep sportowy gdzie kupujemy gaz- maly 210 rub, 430 duzy, są też moskitiery i śmieszne małe karimatki pod tyłek:). Gaz nad Bajkałem jest tez w Sludiance ale kosztuje więcej. Z ul. Marksa przechodzimy ok.5 min na przystanek i jedziemy nr 16 na „żeleznodorożnyj wokzał” czyli po naszemu dworzec PKP.

Chcemy jechać do Archan. Okazuje się ze elektryczki nie ma wiec bierzemy marszrutke (po lewej stronie wokzala). Kosztuje 400 +50 rub za plecak (targujemy ze 100 rubli co jest niestety normą w Rosji). W Arszanie jesteśmy po ok 3,5 h. Zaskoczeni i zaatakowani przez kobity chcąc nam wcisnąć kwatere, nawet z busa wyjść nie możemy bo weszły do środka i się przekrzykują. Scena niczym z Zakopanego. Decydujemy się na najmniej krzycząca Swietlane (ul. Gagarina 4). Umówiliśmy się na 350 rubli, mieliśmy 2 domki do dyspozycji, wychodek, dusza i banie, która już po zapłaceniu za nocleg okazała się dodatkowo płatna... poczuliśmy się oszukani zwłaszcza ze jeszcze musieliśmy walczyć o darmowy prysznic. Poza tymi niedomówieniami gdzie chciano nas Europejczyków zamożnych wycyckać, kobita okazała się okej i chciała pomoc w załatwieniu rejestracji-meldunku. 





Jednakże po posiedzeniu przy flaszce obraliśmy plan na zmianę doliny i wyjazd w Nilowa Pustyń i treking do źródeł Szumak. Po zaciągnięciu języka okazuje się ze jedyny autobus do Nilowa Pustyń jest o 12.00 wiec musieliśmy zrobić bardzo poranna wycieczka na lecznicze wody (z tego głównie słynie Arszan) i wodospad. Wychodząc o 7 rano już o 11.00 byliśmy z powrotem. Ważna uwaga - idziemy wzdłuż kramów, dochodzimy do kranów z ciepła zdrowotna woda i NIE należy przechodzić przez most z lewej strony. Zostajemy na ścieżce tak aby rzeka była po lewej ręce. Inaczej skończy sie to szukaniem miejsca do przeskoczenia lub jakiegoś drzewa do przejścia na strugą stronę rzeki która iż wyżej tym bardziej rwąca...

















Niewielka przygoda zaliczona i docieramy do wspomnianego wodospadu. Oczywiście sesje zdjęciowe- (nie, wodospad nie urywa dupy, wiem). Za nim jest 2 możliwości, ścieżka mocno do góry (rzeka po lewej ręce) z fajnym widokiem na Arszan lub tez ścieżka przez mostek po drogiej stronie rzeki gdzie dojdziemy do niewielkiego kanionu. Ładnie. 

























W Arszan jemy czeburaka, kupujemy mapę na treking do Szumackich źródeł (250 rubli- mogę odsprzedać ;) i czekamy na autobus. Oczywiście zaczepia nas miejscowy mówiąc ze nie wiadomo kiedy i czy w ogóle będzie autobus. Proponuje nam przejazd za 300rub/ os. Bus kosztuje 200 i pewnie 100 za bagaż wiec sie decydujemy na priw transport. Kierowca zatrzymuje się w każdym ciekawym miejscu. Mijamy wieś Nilowa Pustyń, zatrzymujemy się koło świątyni buddy i za km skręcamy w prawo, jeszcze ok 2 km jesteśmy podwiezieni do jedynych tu zabudowań. Wysiadamy. Przed nami ok 4.30 h marszu na nocleg między dwoma jeziorkami. Trasa głownie wiedzie przez las, nie ma dużo przewyższeń. Spotykamy 1 grupę facetów rozbijających obóz w lesie. Przywiozły ich 2 terenowe wozy. Po drodze nie ma źródeł, ale jest rzeka i z niej tez czerpiemy wodę do picia. Koło jeziorek które służą nam za kąpieliska jest wiata, kiedyś były kosze na śmieci, do rzeki jest pewnie z pół km w dół. Miejsce całkiem urokliwe, na biwak idealne. Wieczorem palimy ognisko, ale z biesiadowania wygania nas deszcz. 



















5.06.2016 Miała być wczesna pobudka ale zaspaliśmy i wyruszamy dopiero ok. 10 (ścieżka prowadzi na prawo od głównego jeziora). Teren staje się bagnisty i można się pogubić, ale wystarczy iść największym błotem aby się nie zatracić w labiryncie. Czasem są drewniane mosteczki. Idziemy lekko pod gore aby za kilometr schodzić w dół aż do biwakowej polany k.rzeki. Wzdłuż niej poruszamy się cały czas, bliżej lub dalej podziwiając śnieg i kry lodu. 












Wychodzimy z lasu ok 13.00 i idziemy formą połoniny, wg mapy mamy do pokonania 3 przeprawy rzeczne. Na 1 przeprawie przez górski potok jest luz-dużo śniegu, wiec łatwo przechodzimy górą po grubej skorupie. Druga przeprawę omyłkowo mijamy i po pól godziny sprawdzamy mapę z terenem. Musimy przejść na 2 stronę ale rzeka jest niebezpieczna. Częściowo pokryta śniegiem/lodem ale z dużymi dziurami. Wracamy wiec szukając przejścia aż dostrzegamy sokolim okiem niebieski szlak po drugiej stronie wody. Decydujemy się na zdjęcie botów i przejście w lodowatej wodzie Sięga trochę powyżej kolan więc tragedii nie ma, nikt się nie przewrócił. jest ok 16.00- 40 min później jesteśmy przy 3 kolejnej przeprawie i szukamy najwęższego miejsca do skakania. Zrobiło się już późno wiec naradzamy się co robimy, mieliśmy dziś w planach przejść przełęcz, ale sami nie wiemy jak do niej daleko i ile będzie na niej śniegu co może przedłużyć wędrówkę. Mija nas para, która też jest tu pierwszy raz i nie pomaga nam w podjęciu decyzji. Spoglądamy na zegarek, na słońce, na ścieżkę która zanika i nie do końca wiadomo jak prowadzi. Przełęcz na dziś odpuszczamy. Rozbijamy namioty.















Wstajemy o 6:00 składamy namioty i bez śniadania idziemy na przełęcz. Szlaku nie widać wiec kierujemy się instynktem. Dochodząc do małego kanionu musimy się zastanowić, która drogę wybrać. Wg mapy należny iść pomiędzy 2 górami, wzdłuż strumienia. Gór niestety jest 3. Bartek uruchamia GPS i okazuje się, ze to 1 strumień od zachodu jest właściwy, szlak idzie dokładnie wzdłuż strumienia po głazach i kamieniach. Jest trochę śniegu więc trzeba uważać żeby nie władować nogi w pustą dziurę. Po 100 m w górę wychodzimy na wypłaszczenie i żałujemy ze tutaj nie dotarliśmy wczoraj. Jest coraz więcej śniegu, ale na szczęście jeszcze zamarzniętego wiec nie zapadamy się. Na razie delikatnie podchodzimy, jest dużo płynących strumieni, lekko zamarzniętych lub rozlewających się na całą łąkę. Co ciekawe nawet 200 m przed przełęczą jest gdzie zanocować i są ślady obozowisk!









Od 2500 m n.p.m. zaczyna się podchodzenie po osypujących się kamieniach. Natomiast 100 m od „pierewal” jest już śnieg na tyle zmrożony ze się ślizgamy. Ci z kijkami mają prościej. Chodzimy bokiem wyrębując male stopnie. Na przełęczy jest buriackie miejsce święte gdzie sadzać po butelkach, Buriaci cieszą się że weszli i spożywają spore ilości alkoholu (a może boją się zejść i piją na odwagę? ;) Widok super aczkolwiek trzeba uważać gdyż stoimy na nawisie śnieżnym. Zejście jest tak strome ze wygląda jak zjazd i przydałby się kask. Nawet nie da się podejść aby dokładnie sprawdzić bo jest nawis śnieżny. Po ocenie sytuacji czasowej i warunkach śniegowych decydujemy sie zawrócić. Nie mamy żadnej liny, a nikogo z ekipy stracić nie chcemy. Jemy obfite śniadanie, w końcu podchodziliśmy 3 godz i sił już było brak.











Przy schodzeniu okazuje się ze śnieg już rozmarzł i się zapadamy. Czasem po kalano, czasem i niestety częściej po pa pas. Chodzenie przeradza się w pełzanie po śniegu. Mi zaczyna doskwierać kolano :/ kolejna przerwę robimy na wypłaszczeniu, trochę się suszymy po mokrym śniegu. Mijamy pierwsza przeprawę skacząc, druga w bród, trzecia jeszcze po zamarzniętym śniegu z wodospadem w tle. O 17.00 docieramy do polany z widocznymi miejscami po obozowiskach. Do kolejnego możliwego kempingu jest 2 godz koło jeziorek gdzie już spaliśmy. Ucinamy sobie drzemkę i napieramy do góry, a potem przez bagna. Ścigają nas chmury. Obóz rozbijamy przed 20.00 i obliczamy ze ponad 12 h jesteśmy na nogach, pomimo to siedzimy przy ognisku do ok 24.00 delektując się wieczorem. 





7.06.2016. wstajemy o 7.00 i dwie godz. później jesteśmy gotowi do drogi, niestety zaczyna padać i w takim smętnym nastroju oddalamy się od gór. Po 3 godz docieramy do miejsca z 1 cywilizacja- domem. Niestety gospodarz mówi ze samochody nie działają i nas nie podwiezie. Do centrum wioski mamy 7 km, a do odjazdu busa 2 godziny ( 14.30 Nilowa Pustyń- Sludzianka). Przystanek jest obok magazynu wiec się zaopatrujemy w produkty. Jedziemy 3 h, w Koltunie znów widzimy Bajkał i chwile później jesteśmy w Sludziance (350 rub z plecakiem). W cywilizacji wiadomo, rzucamy się na czeburaki, pierożki z kartoszka, samse z miasem czy szarme(jak kebab). Awtowokzal na ul. Lenina, idziemy na „żelieznadarożnyj wokzał” rozeznać jak jeżdżą pociągi. Planowaliśmy dojechać do Port Bajkał, ale okazuje się ze elektryczka jedzie za 2 dni o 14:21. Pociąg do Irkucka mamy za 30 min, ale dojedziemy tam na noc i nie wiadomo co dalej. Po rozważeniach plusów i minusów, decydujemy się zostać tutaj, odpocząć i poczekać na pociąg z widokową trasa wzdłuż Bajkału. Z tą myślą idziemy zwiedzać cerkiew która widać z dworca pociągowego (całkiem ładnego swoja droga) i żeby niespodzianek nie było mało przed cerkwią spotykamy polskiego księdza. Sam nas dojrzał na dworcu i pomyślał ze jesteśmy polakami:) podpowiada gdzie będzie nam dobrze zanocować i nawet podwozi bagaże płci pięknej pod sam nocleg:).









Nocleg jest dość daleko, jedziemy ponad 3 km w stronę Piku Czerskiego do muzeum minerałów. Gospodarstwo jest bardzo zadbane, a podwórko przystrojone kamieniami wszelkiej masy głównie różnych typów miki, bo trzeba nam wiedzieć nazwa miejscowości Sludianka to nic innego jak mika po rosyjsku. Ustalamy cenę noclegu na 350 rub i banie za 150 rub. Wprawdzie jest już 21.00 ale marzy nam się ciepełko. W bani myjemy się, pierzemy i relaksujemy do północy, a co!








W Sludiance rozpoczyna się druga część naszej Rosyjskiej przygody, tym razem na tapecie będzie Bajkał i wyspa Olchon.