wtorek, 17 października 2017

ROSJA-Moskwa & Irkuck & Tunkińskie Golce [2016]


Jeśli chcesz się dowiedzie gdzie zapukać o nocleg, gdzie i za ile kupić gaz, gdzie są najlepsze (nie tylko chińskie) pamiątki i czy warto wyrabiać „obowiązkowy” meldunek to zapraszam do żmudnej lektury!





Suche dane:

Termin: 01-15.06.2016
jest już ciepło, ale wciąż dużo śniegu w górach


Cel- Moskwa & Irkuck & Tunkińskie Golce& Bajkał 


Trasa: Kraków- Budapeszt (lux expres)-Moskwa-Irkuck (Aeroflot)- Archan- Nilowa Pustyn-treking Tunkińskie Golce –prz. Szumak- Nilowa Pustyn – Sludzianka-Port Bajkał (pociąg)– Listwianka (prom)-Irkuck-wyspa Olchon m.Jałga- treking do Chuzir- Charancy - Chalagaj –Piaszczynnaja- Chuzir-Irkuck-Moskwa-Budapeszt- Kraków


Grupa 10 pax

zalety- nie boimy się tubylców i dzikich psów ORAZ możemy wynająć całego busa co ułatwia życie

wady- 10 osób to 10 głów i 10 pomysłów, nie jest łatwo każdemu dogodzić ORAZ spada tempo marszu






Jeszcze nie zdążyłam wyjechać w moja podróż nad Bajkał z Krakowa, a zaczęły się przygody. Smacznie śpię a tu dzwoni Aneta i mówi ze spóźniła się na autobus z Warszawy do Budapesztu, rzecz jasna musi złapać ten autobus tylko jak? o godz 24 nie ma pociągów ani innych autobusów. ma 4h 15 min aby dojechać z Wawy do Krk. Jedynym rozwiązaniem pozostaje samochód... i tak tez osiąga Krk o 3:30 parkując centralnie przy dworcu.


Jedziemy lux expres i nie skłamie mówiąc ze naprawdę jest LUX. Dostaje od kierowcy słuchawki (każdy przed sobą ma tablet) i wodę. Do dyspozycji jest maszyna z wrzątkiem, kawa, herbata, kakao etc., Tak tez oglądając film, pijąc kawkę i kombinując jak tu zakupić bilet parkingowy zdalnie na 2 tygodnie dojeżdżamy ok. 11 do Budapesztu. Przygotowany mamy plan zwiedzania wiec nie nudzimy się przed lotem o 20:30.

W Moskwie jesteśmy ok 24.00 i znajdujemy miejsce do spania pod schodami na płytkach. Przynajmniej sklepikarze byli tak mili że pożyczyli kartony;) Rano jedziemy do centrum Moskwy (zaraz sprzed terminalu 100 m po prawej stronie od wyjścia, są busy z tabliczką „metro” i potem już metrem na stacje „teatralnaja”). Całość zajmuje ok godziny. Koszt marszrutki 350 rubli, metro 30-50 rubli (można wykupić kartę za 50 rubli i tam doładowywać wejścia, co wychodzi taniej, a kartę się zwraca i odzyskuje depozyt). O Moskwie nie będę się rozpisywać, a przynajmniej nie teraz. Spędzamy tutaj cały dzień, jest co zwiedzać i lecimy dalej.


Sobór Wasyla Błogosławionego lub Sobór Opieki Matki Bożej na Fosie
znajdujący się na Placu Czerwonym tuż obok Kremla.




Wylot do Irkucka mamy o 21:15 a tam lądujemy o 7:45 (niezłe są te przesunięcia czasu).

Do centrum miasta dojeżdżamy autobusem nr.90 (po wyjściu z prawej str. od terminala).
Wysiadamy na ul. Marksa w celu zakupienia gazu( na nr 30 jest sklep sportowy gdzie kupujemy gaz- maly 210 rub, 430 duzy, są też moskitiery i śmieszne małe karimatki pod tyłek:). Gaz nad Bajkałem jest tez w Sludiance ale kosztuje więcej. Z ul. Marksa przechodzimy ok.5 min na przystanek i jedziemy nr 16 na „żeleznodorożnyj wokzał” czyli po naszemu dworzec PKP.

Chcemy jechać do Archan. Okazuje się ze elektryczki nie ma wiec bierzemy marszrutke (po lewej stronie wokzala). Kosztuje 400 +50 rub za plecak (targujemy ze 100 rubli co jest niestety normą w Rosji). W Arszanie jesteśmy po ok 3,5 h. Zaskoczeni i zaatakowani przez kobity chcąc nam wcisnąć kwatere, nawet z busa wyjść nie możemy bo weszły do środka i się przekrzykują. Scena niczym z Zakopanego. Decydujemy się na najmniej krzycząca Swietlane (ul. Gagarina 4). Umówiliśmy się na 350 rubli, mieliśmy 2 domki do dyspozycji, wychodek, dusza i banie, która już po zapłaceniu za nocleg okazała się dodatkowo płatna... poczuliśmy się oszukani zwłaszcza ze jeszcze musieliśmy walczyć o darmowy prysznic. Poza tymi niedomówieniami gdzie chciano nas Europejczyków zamożnych wycyckać, kobita okazała się okej i chciała pomoc w załatwieniu rejestracji-meldunku. 





Jednakże po posiedzeniu przy flaszce obraliśmy plan na zmianę doliny i wyjazd w Nilowa Pustyń i treking do źródeł Szumak. Po zaciągnięciu języka okazuje się ze jedyny autobus do Nilowa Pustyń jest o 12.00 wiec musieliśmy zrobić bardzo poranna wycieczka na lecznicze wody (z tego głównie słynie Arszan) i wodospad. Wychodząc o 7 rano już o 11.00 byliśmy z powrotem. Ważna uwaga - idziemy wzdłuż kramów, dochodzimy do kranów z ciepła zdrowotna woda i NIE należy przechodzić przez most z lewej strony. Zostajemy na ścieżce tak aby rzeka była po lewej ręce. Inaczej skończy sie to szukaniem miejsca do przeskoczenia lub jakiegoś drzewa do przejścia na strugą stronę rzeki która iż wyżej tym bardziej rwąca...

















Niewielka przygoda zaliczona i docieramy do wspomnianego wodospadu. Oczywiście sesje zdjęciowe- (nie, wodospad nie urywa dupy, wiem). Za nim jest 2 możliwości, ścieżka mocno do góry (rzeka po lewej ręce) z fajnym widokiem na Arszan lub tez ścieżka przez mostek po drogiej stronie rzeki gdzie dojdziemy do niewielkiego kanionu. Ładnie. 

























W Arszan jemy czeburaka, kupujemy mapę na treking do Szumackich źródeł (250 rubli- mogę odsprzedać ;) i czekamy na autobus. Oczywiście zaczepia nas miejscowy mówiąc ze nie wiadomo kiedy i czy w ogóle będzie autobus. Proponuje nam przejazd za 300rub/ os. Bus kosztuje 200 i pewnie 100 za bagaż wiec sie decydujemy na priw transport. Kierowca zatrzymuje się w każdym ciekawym miejscu. Mijamy wieś Nilowa Pustyń, zatrzymujemy się koło świątyni buddy i za km skręcamy w prawo, jeszcze ok 2 km jesteśmy podwiezieni do jedynych tu zabudowań. Wysiadamy. Przed nami ok 4.30 h marszu na nocleg między dwoma jeziorkami. Trasa głownie wiedzie przez las, nie ma dużo przewyższeń. Spotykamy 1 grupę facetów rozbijających obóz w lesie. Przywiozły ich 2 terenowe wozy. Po drodze nie ma źródeł, ale jest rzeka i z niej tez czerpiemy wodę do picia. Koło jeziorek które służą nam za kąpieliska jest wiata, kiedyś były kosze na śmieci, do rzeki jest pewnie z pół km w dół. Miejsce całkiem urokliwe, na biwak idealne. Wieczorem palimy ognisko, ale z biesiadowania wygania nas deszcz. 



















5.06.2016 Miała być wczesna pobudka ale zaspaliśmy i wyruszamy dopiero ok. 10 (ścieżka prowadzi na prawo od głównego jeziora). Teren staje się bagnisty i można się pogubić, ale wystarczy iść największym błotem aby się nie zatracić w labiryncie. Czasem są drewniane mosteczki. Idziemy lekko pod gore aby za kilometr schodzić w dół aż do biwakowej polany k.rzeki. Wzdłuż niej poruszamy się cały czas, bliżej lub dalej podziwiając śnieg i kry lodu. 












Wychodzimy z lasu ok 13.00 i idziemy formą połoniny, wg mapy mamy do pokonania 3 przeprawy rzeczne. Na 1 przeprawie przez górski potok jest luz-dużo śniegu, wiec łatwo przechodzimy górą po grubej skorupie. Druga przeprawę omyłkowo mijamy i po pól godziny sprawdzamy mapę z terenem. Musimy przejść na 2 stronę ale rzeka jest niebezpieczna. Częściowo pokryta śniegiem/lodem ale z dużymi dziurami. Wracamy wiec szukając przejścia aż dostrzegamy sokolim okiem niebieski szlak po drugiej stronie wody. Decydujemy się na zdjęcie botów i przejście w lodowatej wodzie Sięga trochę powyżej kolan więc tragedii nie ma, nikt się nie przewrócił. jest ok 16.00- 40 min później jesteśmy przy 3 kolejnej przeprawie i szukamy najwęższego miejsca do skakania. Zrobiło się już późno wiec naradzamy się co robimy, mieliśmy dziś w planach przejść przełęcz, ale sami nie wiemy jak do niej daleko i ile będzie na niej śniegu co może przedłużyć wędrówkę. Mija nas para, która też jest tu pierwszy raz i nie pomaga nam w podjęciu decyzji. Spoglądamy na zegarek, na słońce, na ścieżkę która zanika i nie do końca wiadomo jak prowadzi. Przełęcz na dziś odpuszczamy. Rozbijamy namioty.















Wstajemy o 6:00 składamy namioty i bez śniadania idziemy na przełęcz. Szlaku nie widać wiec kierujemy się instynktem. Dochodząc do małego kanionu musimy się zastanowić, która drogę wybrać. Wg mapy należny iść pomiędzy 2 górami, wzdłuż strumienia. Gór niestety jest 3. Bartek uruchamia GPS i okazuje się, ze to 1 strumień od zachodu jest właściwy, szlak idzie dokładnie wzdłuż strumienia po głazach i kamieniach. Jest trochę śniegu więc trzeba uważać żeby nie władować nogi w pustą dziurę. Po 100 m w górę wychodzimy na wypłaszczenie i żałujemy ze tutaj nie dotarliśmy wczoraj. Jest coraz więcej śniegu, ale na szczęście jeszcze zamarzniętego wiec nie zapadamy się. Na razie delikatnie podchodzimy, jest dużo płynących strumieni, lekko zamarzniętych lub rozlewających się na całą łąkę. Co ciekawe nawet 200 m przed przełęczą jest gdzie zanocować i są ślady obozowisk!









Od 2500 m n.p.m. zaczyna się podchodzenie po osypujących się kamieniach. Natomiast 100 m od „pierewal” jest już śnieg na tyle zmrożony ze się ślizgamy. Ci z kijkami mają prościej. Chodzimy bokiem wyrębując male stopnie. Na przełęczy jest buriackie miejsce święte gdzie sadzać po butelkach, Buriaci cieszą się że weszli i spożywają spore ilości alkoholu (a może boją się zejść i piją na odwagę? ;) Widok super aczkolwiek trzeba uważać gdyż stoimy na nawisie śnieżnym. Zejście jest tak strome ze wygląda jak zjazd i przydałby się kask. Nawet nie da się podejść aby dokładnie sprawdzić bo jest nawis śnieżny. Po ocenie sytuacji czasowej i warunkach śniegowych decydujemy sie zawrócić. Nie mamy żadnej liny, a nikogo z ekipy stracić nie chcemy. Jemy obfite śniadanie, w końcu podchodziliśmy 3 godz i sił już było brak.











Przy schodzeniu okazuje się ze śnieg już rozmarzł i się zapadamy. Czasem po kalano, czasem i niestety częściej po pa pas. Chodzenie przeradza się w pełzanie po śniegu. Mi zaczyna doskwierać kolano :/ kolejna przerwę robimy na wypłaszczeniu, trochę się suszymy po mokrym śniegu. Mijamy pierwsza przeprawę skacząc, druga w bród, trzecia jeszcze po zamarzniętym śniegu z wodospadem w tle. O 17.00 docieramy do polany z widocznymi miejscami po obozowiskach. Do kolejnego możliwego kempingu jest 2 godz koło jeziorek gdzie już spaliśmy. Ucinamy sobie drzemkę i napieramy do góry, a potem przez bagna. Ścigają nas chmury. Obóz rozbijamy przed 20.00 i obliczamy ze ponad 12 h jesteśmy na nogach, pomimo to siedzimy przy ognisku do ok 24.00 delektując się wieczorem. 





7.06.2016. wstajemy o 7.00 i dwie godz. później jesteśmy gotowi do drogi, niestety zaczyna padać i w takim smętnym nastroju oddalamy się od gór. Po 3 godz docieramy do miejsca z 1 cywilizacja- domem. Niestety gospodarz mówi ze samochody nie działają i nas nie podwiezie. Do centrum wioski mamy 7 km, a do odjazdu busa 2 godziny ( 14.30 Nilowa Pustyń- Sludzianka). Przystanek jest obok magazynu wiec się zaopatrujemy w produkty. Jedziemy 3 h, w Koltunie znów widzimy Bajkał i chwile później jesteśmy w Sludziance (350 rub z plecakiem). W cywilizacji wiadomo, rzucamy się na czeburaki, pierożki z kartoszka, samse z miasem czy szarme(jak kebab). Awtowokzal na ul. Lenina, idziemy na „żelieznadarożnyj wokzał” rozeznać jak jeżdżą pociągi. Planowaliśmy dojechać do Port Bajkał, ale okazuje się ze elektryczka jedzie za 2 dni o 14:21. Pociąg do Irkucka mamy za 30 min, ale dojedziemy tam na noc i nie wiadomo co dalej. Po rozważeniach plusów i minusów, decydujemy się zostać tutaj, odpocząć i poczekać na pociąg z widokową trasa wzdłuż Bajkału. Z tą myślą idziemy zwiedzać cerkiew która widać z dworca pociągowego (całkiem ładnego swoja droga) i żeby niespodzianek nie było mało przed cerkwią spotykamy polskiego księdza. Sam nas dojrzał na dworcu i pomyślał ze jesteśmy polakami:) podpowiada gdzie będzie nam dobrze zanocować i nawet podwozi bagaże płci pięknej pod sam nocleg:).









Nocleg jest dość daleko, jedziemy ponad 3 km w stronę Piku Czerskiego do muzeum minerałów. Gospodarstwo jest bardzo zadbane, a podwórko przystrojone kamieniami wszelkiej masy głównie różnych typów miki, bo trzeba nam wiedzieć nazwa miejscowości Sludianka to nic innego jak mika po rosyjsku. Ustalamy cenę noclegu na 350 rub i banie za 150 rub. Wprawdzie jest już 21.00 ale marzy nam się ciepełko. W bani myjemy się, pierzemy i relaksujemy do północy, a co!








W Sludiance rozpoczyna się druga część naszej Rosyjskiej przygody, tym razem na tapecie będzie Bajkał i wyspa Olchon.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz