niedziela, 18 marca 2018

GRUZJA, co warto zobaczy w okolicach Kutaisi ? Skalne miasta !

Tysiące lat temu, pierwszy człowiek wpadł na pomysł wykucia sobie mieszkania w skale.... Nie mówię tu o pojedynczych pomieszczeniach typu jaskinia, ale o całych zespołach pomieszczeń, korytarzy i labiryntów mieszczących nawet 60 tys. ludzi. Automatycznie nasuwają się nam skojarzenia ze słynną Petrą, krórą polecam odwiedzić ale już niewiele osób łączy takie twory pracy ludzkich rąk z Gruzją! Znajdziemy tam trzy takie światowej klasy obiekty: David Gareja, Uplistsikhe i Wardzia. Każdy z nich jest wyjątkowy, ma swoją specyfikę i niepowtarzalny klimat. W David Gareja znajdowała się słynna na całym świecie szkoła malowania fresków; początki największego skalnego miasta– Uplistsikhe,  sięgają aż paleolitu; Wardzia natomiast pełniła rolę głównego ośrodka kulturalno-religijnego monarchii gruzińskiej. 



Co zwiedzić w szeroko pojętych okolicach KUTAISI



- jaskinia Prometeusza, 20 km od Kutaisi, komunikacja publiczną dojedziemy do Tskaltubo (byłe uzdrowisko) dalsza droga na stopa lub taxi

- Wardzia - skalne miasto, 45 km od Kutaisi [wg mnie must see]

- Uplitsikhe - skalne miasto, 160 km od Kutaisi, k. Gori.

- Batumi, druga, komercyjna strona Gruzji, nowa infrastruktura pod turystów, z ciekawostek min.ogród botaniczny, 150 km od Kutaisi,

- Borżomi [Borjomi], taka nasza Krynica - Zdrój, 130 km od Kutaisi, możliwość posmakowania wód i trekingu w Borjom-Kharagauli National Park (opis poniżej).

- Swanetia, to wciąż przede mną, góry i treking!
- Katskhi, pustelnia/kościół na 40-metrowej skale, 10 km od miasta Cziatura,60 km od Kutaisi, to też przede mną! 

Wardzia,  pełniła rolę głównego ośrodka kulturalno-religijnego monarchii gruzińskiej. 

Wardzia, występy tradycyjnych śpiewów i tańca, które odgrywają bardzo dużą rolę w życiu kulturalnym Gruzinów


jaskinia Prometeusza, za dodatkowo opłatą, zwiedzanie można zakończyć wypływając z jaskini łódką. 

GRUZJA, co warto zobaczyć w okolicach Tbilisi ?


GÓRY I TREKING w GRUZJI 

Najbliżej z Kutaisi będzie nam do Borjomi oraz Swaneti 
- Borjom-Kharagauli National Park, 2-5 dniowy treking, możliwość wynajęcia koni, możliwość noclegu w schronie/domku, należy mieć własny sprzęt biwakowy ( spiwory, karimaty) w dyrekcji Parku ( Borjomi-Kharagauli National Park Administration) należy uiścić opłatę za wejście i nocleg, można wypożyczyć namiot, wyżywienie należy zabrać na wszystkie dni trekingu, brak sklepów/schronisk po drodze.  Ja spędziłam tutaj 3 dni, wchodząć od m.Likani szlakiem nr1 na północ do "Church of Saint George" skąd rozciągają się przepiękne widoki. Poniżej kościoła jest schron w którym można przenocować, lub obok rozbić namiot. Jest też ujęcie wody. Zeszliśmy trasą nr 6 do m. Kvabiskhevi.  

widok z Borjomi Nature Reserve na białe szczyty Kaukazu 
Borjomi Nature Reserve

w Borjomi Nature Reserve można skorzystać z noclegu w przygotowanych do tego schronach
Church of Saint George


We wschodniej części kraju polecam treking w:

- Tusheti National Park, 5 dniowy treking z Omalo do Shatili, piękne krajobrazy, tylko małe wioseczki po drodze, brak sklepów i schronisk, najwyżej położony punkt na trasie to przełęczy Atsunta (prawie 3500m n.p.m). Należy mieć mapę, kompas lub gps, łatwo się można zgubić.
- Mt Kazbek 5033,8 m n.p.m- wspinaczka na szczyt, tylko dla osób które miały do czynienia ze sprzętem wspinaczkowym i mają kondycję   
- Lagodekhi Nature Reserve, 3 dniowy treking, możliwość wynajęcia koni, możliwość noclegu w schronie/domku 

Więcej informacji tutaj 



GALERIA ZDJEC wyprawa autostopem z Polski do Gruzji 2012 
GALERIA ZDJEC wyprawa do Gruzji, Armenii, Karabachu 2013 

sobota, 17 marca 2018

GRUZJA, co warto zobaczyć w okolicach Tbilisi ?





Gruzja, niewielki kraj położony na Kaukazie Południowym, pomiędzy morzem Czarnym a Kaspijskim. Dla Europejczyków, Kaukaz to peryferia Europy, natomiast dla Azjatów peryferia Azji. Granice Polski i Gruzji dzieli w linii prostej około 1400 km, czyli mniej więcej tyle co z Krakowa do Barcelony.

Co wiemy o tym niewielkim państwie? 
W stolicy spotykam ul. im Kaczyńskiego. Ludzie słysząc nazwa „Polska” otwierają drzwi do swoich domów i częstują czaczą. Zostali skrzywdzeni przez Rosjan, ale oburzają się na myśl zniszczenia pomnika Stalina w mieście Gori. Na starym mieście w Tbilisi sąsiadują ze sobą: synagoga, meczet, kościół katolicki, cerkiew gregoriańska i kilka cerkwi prawosławnych. Tuz obok są ruiny świątyni czcicieli ognia…

W Gruzji byłam dwukrotnie i marzę aby pojechać choć jeszcze raz, z prostej przyczyny, zauroczył mnie ten kraj. 

Najcieplej wspominam swoją pierwszą podróż do Gruzji, autostopem zaczynając w Polsce! Po tygodniu  wraz z Tomkiem dotarliśmy do granicy Turecko- Gruzińskiej poznając wspaniałego człowieka Zurę, który zatroszczył się nami jak własnymi dziećmi. Nie tylko zgarnął nas z granicy Węgiersko- Rumuńskiej i przewiózł do Tibilisi ale karmił, nocował, zabrał na imprezę do swoich gruzińskich przyjaciół, nauczył kilku przydatnych słów i raczył opowieściami...Zura nasz "lucky ticket in one way" jak zwykł mówić przez 5 dni podróży z nim.   

Na początek krótki filmowy skrót tej miesięcznej przygody by Tomek student w podróży 




Moim celem nie będzie opisanie ani pierwszej 33 dniowej wyprawy, ani rok późniejszej podróży poprzez Gruzję, Armenię i Karabach. Postaram się raczej stworzyć mini przewodnik co warto zobaczyć lądując w Tibilisi lub Kutaisi i mając do dyspozycji 3 dni, tydzień, dwa, czy trzy. 

JAK DOSTAĆ SIĘ DO GRUZJI 

Jednym z najtańszych połączeń do Gruzji jest lot Wizzair do Kutaisi (ten przywilej maja Katowice, Warszawa i Wrocław). Ceny w dwie strony poza sezonem już od 300 pln. Hardcorowa wersja to podróż autostopem, nam zajęła w pierwszą stronę tydzień, w powrotną 5 dni, chyba tylko studenci znajdą na to czas :) Można też pojechać własnym samochodem, ale należy wziąć pod uwagę cenę paliwa w Turcji (drogie, a do pokonania 1600 km). Możemy też skorzystać z LOT-u do Tbilisi, poza sezonem ceny od 800 pln chyba że trafimy na promocję z cyklu szalona środa. Plus jest taki że w cenie mamy bagaż rejestrowany, a na pokładzie dostaniemy posiłek. Te dwa miasta dzieli 230 km, czyli minimum 5- 6 godzin jazdy bezpośrednim busem. Duże miasta są z sobą dobrze skomunikowane marszrutkami, gorzej z mniejszymi miejscowościami lub atrakcjami gdzie komunikacja publiczna nie kursuje i trzeba wynająć taxi lub liczyć na podwiezienie przez miejscowych. Generalnie dużo się poruszaliśmy na stopa, zabierali nas zarówno Gruzini jak i inni turyści, którzy odważyli się wynająć samochód lub od paru lat mieszkają w tym kraju. Ten środek transportu ma swoje plusu i minusy. Zdarzało się że czekaliśmy 2 godz na samochód, ale też często byliśmy zapraszani na kolację i nocleg. 

Zacznijmy od stolicy TBILISI 
Jest to znakomite miejsce wypadowe zarówno na jednodniówki jak i dłuższe wypady. Na samo miasto warto przeznaczyć min 2 dni, zwiedzając jego starą i nową część. 

Tbilisi, widok na miasto z drogi na zamek 


Jednodniówki z Tbilisi: 

- Mtsheta -stare miasto, była stolica, 30 km od Tbilisi, jest transport publiczny, pół dnia zwiedzania
- David Garedża - zespół monastyrów, 70 km od Tbilisi, trzeba wynająć taxi,1 dzień zwiedzania

David Garedża 



jadąc na północ, warto połączyć te miejsca w jedną dłuższą min 3 dniową wycieczkę 

- Annanuri - forteca, 70 km od Tbilisi jest transport publiczny,  
- Kazbegi (Stepantsminda) 160 km od Tbilisi, jest transport publiczny z dworca Didiube, ok 3 godz jazdy. Na miejscu do wyboru treking w kierunku lodowca lub szczytu Kazbek (opis niżej), wodospady Gveleti, dolina Truso.   



jadąc na wschód, warto połączyć te miejsca w jedną dłuższą min 3 dniową wycieczkę 

- Signaghi - stolica krainy geograficznej słynącej z pysznych win Kahetii, starówka, mury, 110 km od Tbilisi, jest transport publiczny,
- Tsimandali - pałac, 110 km od Tbilisi, jest transport publiczny
- Telavi - stare miasto,zamek, 95 km od Tbilisi, jest transport publiczny ,
- Ikalto - monastyr i akademia, 11 km od Telavi, 
- Alaverdi - monastyr, 20 km od Telavi, 
 Signaghi, stolica regionu Kaheti i wina 


jadąc na zachód w stronę Kutaisi 

- Gori - forteca, Muzeum Stalina, dokładnie pomiędzy Kutaisi a Tbilisi
- Uplitsikhe - skalne miasto, 15 km od Gori 

Uplitsikhe




- Tusheti National Park, 5 dniowy treking z Omalo do Shatili,
- Mt Kazbek- wpinaczka na szczyt 
- Borjomi Nature Reserve, 3 dniowy treking
-Lagodekhi Nature Reserve, 3 dniowy treking


GALERIA ZDJEC wyprawa autostopem z Polski do Gruzji 2012 
GALERIA ZDJEC wyprawa do Gruzji, Armenii, Karabachu 2013 

czwartek, 15 marca 2018

Historia jednego zdjęcia - PERU-Jezioro Titicaca [2014]


-Ten statek zaraz w nas walnie!
- nie opowiadaj głupot, przecież nas widzi..
- Może i widzi ale nie zdąży wyhamować!  
- to najwyżej nas trochę przerysuje...
- nieeee, ja nie chce ginąć, nie zgadzam się, niech ten silnik w końcu odpali!! 


Kołyszemy się w rybackiej łódce, woda chlupie pod nogami, odgradzają nas poukładane deseczki aby nie zamoczyły się za bardzo nogi. Co jakiś czas mijają nas kutry rybackie i wtedy fala, uderzająca o burtę, zrasza również nasze twarze. Pewnie musimy komicznie wyglądać przemierzając największe jezioro wysokogórskie na Ziemi w małej rybackiej łódce...ale nie mieliśmy wyboru, był to jedyny dostępny środek transportu na który było nas stać. Wszytko było dobrze, aż do mementu kiedy zgasł nam silnik i już nie chciał odpalić... szczerze mówiąc nie pamiętam czy nam coś groziło, oprócz paru godzin wiosłowania, ale lubię te miny Żaby i Mundka i lubię to zdjęcie. Często gdy myślami wracam do Peru i jeziora Titicaca to pojawia mi się przed oczami.

Historia zaczęła się całkiem niewinnie. Przyjechaliśmy do dużej miejscowości Punta i marzył nam się rejs na wyspę Amantani, (ale łodka jest 1 dziennie pomiędzy 8.00-8.20 i już odpłynęła) lub na drugą wyspę Taquille ( ale oprócz prywatnych motorówek nic nie płynie). Ktoś nam powiedział że najlepiej pojechać na półwysep Capachica i stamtąd będzie więcej promów. Dotarliśmy już na późny wieczór, akurat tak aby znaleźć miejsce na namiot. Wioseczka jest niewielka ale przyjemna, znajdujemy 2 przystanie. Rozpytujemy ludzi o promy i jak zwykle mamy małą niespodziankę. Ten odpływa na Amantani tylko w poniedziałki…a mamy czwartek. Cóż, pozostaje nam dziś podziwiać zachód słońca, a jutro zastanowić się co zrobić. Pobudka skoro świt, składamy namiot i idziemy na przystań wypatrując jakiegoś zabłąkanego promu. Napotykamy się na rybaków oczyszczających swoje sieci z maleńkich rybek. Znów próbujemy swoich sił i dopytujemy o prom, nie mają dla nas jednak żadnej pocieszającej informacji. Przypatrujemy się pracy i jednocześnie rozpoczynamy pertraktacje z jednym z rybaków. Oferuje przewiezienie nas na wyspę Taquile za 100 soli. Po targach płyniemy za 60 sol....a dalej to już wiecie :)

PS. Przeżyliśmy :D



czwartek, 1 marca 2018

KSIĄŻKI- co przeczytałam w lutym ?



Hala Jaber "Latający dywan do Bagdadu"

Znalezione obrazy dla zapytania Hala Jaber "Latający dywan do Bagdadu"Tych których często my uznajemy za silnych i niezłomnych myślą o sobie wręcz przeciwnie. Hala Jaber, korespondentka wojenna w Iranie zostaje w miejscu z którego większość chciałby uciec. Zostaje i tworzy historie, nie tylko tą do gazet, o wojnie, bombach, zamachach terrorystycznych ale i swoją prywatną. Libańsko -brytyjska dziennikarka ma inne "podwójne" spojrzenie na to co dzieje się w Iraku. Na jej drodze, los stawia dwie malutkie dziewczynki, które podczas 1 wybuchu straciły całą rodzinne. Zahrę i Hawrę. Te dziewczynki wpłyną na dalsze życie Hali.


"Latający dywan do Bagdadu" to książka biograficzna, o miłości, rodzinie, przyjaźni, sile charakteru ale i słabościach, bólu, przepełniona łzami. Wciąga- tyle wam powiem :) 



Swietłana Aleksijewicz "Cynkowi chłopcy"

"W grudniu 1979 roku synowie i uczniowie weteranów Wojny Ojczyźnianej (...)wkroczyli do Afganistanu. W ciągu wielu lat (bagatela 10!) ponad sto krajów- członków ONZ potępiało tę zbrodnię, która wówczas skonfrontowała nas ze wspólnotą międzynarodową, podobnie jak dzisiaj Saddam Husajn. Teraz wiemy, że w tamtej brudnej wojnie nasi żołnierze zabili bez powodu przeszło milion Afgańczyków i stracili przeszło piętnaście tysięcy swoich..." pisze Grigorij Brajłowski, inwalida Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

Aleksijewicz przytacza w swojej książce wspomnienia weteranów, pielęgniarek, matek i żon "afgańców". Żołnierze, a właściwie młodzi 18-20 letni chłopcy, którzy wyjechali aby zostać bohaterami, zrobić coś dobrego i wielkiego dla swojego kraju, wracali jako bankruci fizycznie i psychicznie. Bez rąk, nóg, bez perspektyw na życie z koszmarami, które ich nie opuszczają. Niektórzy wracali w cynkowych trumnach. Co ciekawe kiedy okazało się, że wojna okazała się jedną wielką pomyłka, autorka została pozwana za znieważenie honoru i godności walczących w Afganistanie żołnierzy.  Książka przerażająca ale i otwierająca oczy. 


Gertrude Bell "Opowieści królowej pustyni"

Może zaczną najpierw od autorki Gertrudy Bell, a potem przejdę do książki. Nie łudzę się, mało kto o niej słyszał, nawet ja, studentka archeologii, podróżniczka;) Jej bogate i barwne życie z powodzeniem można by obdzielić na kilka innych osób. Studiowała i ukończyła z wyróżnieniem historię w Oxfordzie w czasach, gdy kobiety miały ograniczony dostęp do edukacji (1884 r.), zafascynowana Orientem, na własną rękę zjeździła Bliski Wschód, docierając do miejsc, gdzie nigdy wcześniej nie stanęła noga żadnej Europejki- a pewnie nawet żadna o tym nie pomyślała.

Ta nietuzinkowa brytyjska podróżniczka, alpinistka, archeolog, tłumaczka wierszy Hafeza i uwaga(!) -doradczyni polityczna min. króla Iraku, jednocześnie pracowała dla angielskiego wywiadu w czasie I wojny światowej. Dzięki znajomości języków i obyczajów zapewniła sobie przychylność tubylczych plemion i arabskich szejków, którzy traktowali ją z szacunkiem i ochrzcili mianem Bint el Sahara "córki pustyni". Myślę, że gdyby nie to że była kobietą, nie wróciła by z niejednej ze swoich eskapad. 

No dobrze, a co z tą książką, właściwie pamiętnikiem? Pierwsza trudność to brak jakiegokolwiek słowa wstępu, od razu wpadamy w świat autorki i jej przeżyć, na początku znajdujemy się w Teheranie, a już po parudziesięciu stronach dalej galopujemy przez Bliski Wschód. Pijemy kawę z Beduinami, poznajemy ważnych szejków podczas obiadów w ich namiotach. Na samą myśl o celu Gertrudy, czyli penetracji  pustyni Mezopotamii i jej podróży z Aleppo przez pustynie Syrii w kierunku Iraku dotarcie do Bagdadu (konno) przechodzą mnie ciarki :) Problem w tym że właściwie nie znamy realiów ani kontekstu polityczno – historycznego w Turcji, Syrii i Libanie sprzed stu lat. Poznajemy je tylko i wyłącznie z perspektywy autorki,  więc o ile same pamiętniki, literacko są ciekawie, zgrabnie napisane, to mam wrażenie, że nie wiele z tej lektury wyniosłam ...