Na Zugspitze można wejść, od strony północnej,
przez lodowiec i ferrate. Wymagające wejście, mam nadzieję, że kiedyś mi się uda zaliczyć! (ps. raz już próbowałam- ale padało 3 dni i mam traumatyczne wspomnienia- nie pytajcie ;) Dla porównania dorzucę wejście łatwiejsze od południa przez dolinę Reintal.
Czy
wejście na Zugspitze jest trudne, może ktoś zapyta ? Nie, można je uznać za
sobotnio-niedzielny spacerek, jeśli tylko w naszym czasie wolnym się ruszamy ;)
Zaczynając od względnego początku…po półrocznym pobycie w Berlinie stwierdziłam że
trzeba zaliczyć coś większego. A najwyższy szczyt Niemiec (2964m) nawet pasuje.
Nie za trudny ale zmęczyć się trzeba. Chętne na wyjazd się znalazły nawet dwie-
Ania i Marta. Przywiozły z Polszy smakołyki, ja załatwiłam nam transport na
trasie Berlin- Garmisch-Partenkirchen. Mogłoby się wydawać że przejechanie
ponad 700 km może być dość kosztowne, ale Deutsche Bahn ma fajne grupowe
zniżki i wystarczy trochę pokombinować. .tak więc po 6 przesiadkach, 10
godzinach, i wydanymi 13 euro byłyśmy na miejscu.
Nocleg w Garmisch też
po kosztach czyli couchsurfing. W dodatku w wspaniałej lokalizacji czyli koło
skoczni skąd wychodzą szlaki;)
Ile zajmuje wejście na Zugspitze z Partenkirchen?
– 1 dzień, 12 godzin.
Plan mamy prosty. Wstajemy wcześnie,
wychodzimy ok 2250m wyżej czyli na szczycik, tam podziwiamy widoczki i nocujemy.
Następnego dnia powrót i impreza na mieście;)Jeszcze tylko przed snem szybko
sprawdzamy pogodę i…i dupa jak zawsze, bo ma padać. Cóż, i tak idziemy.
Tak więc 16 czerwca 2011 zadzwonił budzik, po
śniadanku zwarte i gotowe wyszłyśmy ok 6.00. Mijamy stadion ze skocznią.
Warto tu przyjechać nawet tylko po to aby przejść się po Paternachklamm.
Chwilę później rozgałęzienie. Droga prowadzi
częściowo przez las, ale cały czas obok malowniczo płynącego Partnach. Pogoda
wbrew zapowiedzią piękna. I tak mijamy 1 schronisko w Bockhütte (zamknięte ) i odbijamy na zachód. Dopiero po wyjściu z lasu
widzimy szczyty otoczone gęstymi chmurami. Dla pocieszenia jest też całkiem
ładny widoczek na wodospad no i zbliżamy się do kolejnego schroniska gdzie
zaplanowałyśmy drugie śniadanie.
Wychodząc na prowadzenie pniemy się do
góry uważając czy coś nie leci spod nóg. Już widać kolejny pośredni punkt czyli
Knorrhütte. Podchodzimy serpentynami i po chwili
grzejemy się koło pieca popijając herbatkę. Tutaj przeważnie nocują turyści i następnego dnia „na lekko” wychodzą na
Zugspitze. My ubieramy kurtki i wychodzimy w stronę mgły. Pjawia się śnieg,
zmienia się też oznaczenie szlaku, zamiast malowanych szczałek i kopczyków są
tyczki;) Jest i zapowiadamy deszcz. Raczej straszy niż pada. Droga zaczyna się
dłużyć, a czas wskazuje że lepiej się pośpieszyć.
W oddali widzimy linie i
wagoniki stacji Sonn Alpin. Jako że jest połączona ze szczytem wiemy, że nie
daleko (dobrze że przeczytałuśmy trochę relacji o ZugspitzeJ...ale
nie za dużo bo kawałek dalej mamy problem. Przed budynkami stacji badawczej
mamy mały dylemat. Wg mapy szlak biegnie za nimi, na około. W rzeczywistości nie widać żadnej ścieżki ani
naszych tyczek, za to jest wyraźna ścieżka prosto do góry. Nawet schodzi z niej
dwójka turystów. W prawdzie powiedzieli nam, że nie damy radę wejść bo są tam
drabiny i liny i przeszkody iiii i uświadomiłam sobie że skoro to tam wszystko
jest, to jest to na pewno właściwa droga. Zresztą po kilku relacjach wiedziałam
że nie może to być trudne, a wręcz ma pomagać. Ruszamy. Zakrętów dużo, kamyki
się ruszają, ale wyżej zamontowano metalowe pomoce.
Drabiną okazał się metalowy
schodek a do liny chociaż miałabym lonże to nie wyciągałabym jej z plecaka.
Ostatni fragment, już na grani prezentuje się ciekawie. Widok mamy na stronę
południową reszta w mgle i chmurach. Szybciutko pokonujemy ostatnie metry i po
12 godzinach marszu znajdujemy się na wybetonowanym podwórku. Tu znajduje się
schronisko Münchener Haus oraz stacja kolejki.
Na sam szczyt trzeba jeszcze zejść na dół za barierkami i drabinką do góry. Przytulamy się do „złotego” krzyża i robimy kilka fotek. Pusto. Cicho. Tylko wiaterek zagonił nas do schroniska z którego okienek oglądałyśmy przebiegające chmurki , zajadając kluski i popijając herbatką i tak aż do zachodu słońca;)btw klusek pomimo że wyglądały smacznie nie polecam. Pewnie lepszym wyborem byłoby piwo.
Nocleg na szczycie Zugspitze? czy to naprawde możliwe?
Nocleg w dosłownie podziemnym schronisku(28eu/połowa
dla DAV). Czuje się trochę jak w betonowej puszce ale cóż- nie wieje. Za ciepło
nie jest ale kocy pod dostatkiem z racji, że jesteśmy tu same. Budziki
nastawiamy na 5.. może uda się upolować wschód słońca?
Tia…chmury i to deszczowe. Nie jest to nasz
wymarzony poranek.
Śpimy jeszcze dwie godzinki i zjeżdżamy do stacji Sonn Alpin
(ok. 4euro). Chmury nad nami i mgła pod
nami, ale jakże urocza :D Stamtąd prosto
do Garmisch-Partenkirchen. Tą samą drogą więc już nic nas nie zaskakuje. Po
południu niebo się przejaśniło, przydały się nawet bezrękawniki :D
Po drodze budujemy jeszcze swoje totem,
przyciągamy motylki i już zastanawiamy się co smacznego zamówimy w Garmisch.
Miasteczko bardzo przyjemne, zawsze lubiłam
bawarskie klimaty. A mięsiwo z knedlami i piwkiem wynagrodziły trudy :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz