czwartek, 1 marca 2018

KSIĄŻKI- co przeczytałam w lutym ?



Hala Jaber "Latający dywan do Bagdadu"

Znalezione obrazy dla zapytania Hala Jaber "Latający dywan do Bagdadu"Tych których często my uznajemy za silnych i niezłomnych myślą o sobie wręcz przeciwnie. Hala Jaber, korespondentka wojenna w Iranie zostaje w miejscu z którego większość chciałby uciec. Zostaje i tworzy historie, nie tylko tą do gazet, o wojnie, bombach, zamachach terrorystycznych ale i swoją prywatną. Libańsko -brytyjska dziennikarka ma inne "podwójne" spojrzenie na to co dzieje się w Iraku. Na jej drodze, los stawia dwie malutkie dziewczynki, które podczas 1 wybuchu straciły całą rodzinne. Zahrę i Hawrę. Te dziewczynki wpłyną na dalsze życie Hali.


"Latający dywan do Bagdadu" to książka biograficzna, o miłości, rodzinie, przyjaźni, sile charakteru ale i słabościach, bólu, przepełniona łzami. Wciąga- tyle wam powiem :) 



Swietłana Aleksijewicz "Cynkowi chłopcy"

"W grudniu 1979 roku synowie i uczniowie weteranów Wojny Ojczyźnianej (...)wkroczyli do Afganistanu. W ciągu wielu lat (bagatela 10!) ponad sto krajów- członków ONZ potępiało tę zbrodnię, która wówczas skonfrontowała nas ze wspólnotą międzynarodową, podobnie jak dzisiaj Saddam Husajn. Teraz wiemy, że w tamtej brudnej wojnie nasi żołnierze zabili bez powodu przeszło milion Afgańczyków i stracili przeszło piętnaście tysięcy swoich..." pisze Grigorij Brajłowski, inwalida Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

Aleksijewicz przytacza w swojej książce wspomnienia weteranów, pielęgniarek, matek i żon "afgańców". Żołnierze, a właściwie młodzi 18-20 letni chłopcy, którzy wyjechali aby zostać bohaterami, zrobić coś dobrego i wielkiego dla swojego kraju, wracali jako bankruci fizycznie i psychicznie. Bez rąk, nóg, bez perspektyw na życie z koszmarami, które ich nie opuszczają. Niektórzy wracali w cynkowych trumnach. Co ciekawe kiedy okazało się, że wojna okazała się jedną wielką pomyłka, autorka została pozwana za znieważenie honoru i godności walczących w Afganistanie żołnierzy.  Książka przerażająca ale i otwierająca oczy. 


Gertrude Bell "Opowieści królowej pustyni"

Może zaczną najpierw od autorki Gertrudy Bell, a potem przejdę do książki. Nie łudzę się, mało kto o niej słyszał, nawet ja, studentka archeologii, podróżniczka;) Jej bogate i barwne życie z powodzeniem można by obdzielić na kilka innych osób. Studiowała i ukończyła z wyróżnieniem historię w Oxfordzie w czasach, gdy kobiety miały ograniczony dostęp do edukacji (1884 r.), zafascynowana Orientem, na własną rękę zjeździła Bliski Wschód, docierając do miejsc, gdzie nigdy wcześniej nie stanęła noga żadnej Europejki- a pewnie nawet żadna o tym nie pomyślała.

Ta nietuzinkowa brytyjska podróżniczka, alpinistka, archeolog, tłumaczka wierszy Hafeza i uwaga(!) -doradczyni polityczna min. króla Iraku, jednocześnie pracowała dla angielskiego wywiadu w czasie I wojny światowej. Dzięki znajomości języków i obyczajów zapewniła sobie przychylność tubylczych plemion i arabskich szejków, którzy traktowali ją z szacunkiem i ochrzcili mianem Bint el Sahara "córki pustyni". Myślę, że gdyby nie to że była kobietą, nie wróciła by z niejednej ze swoich eskapad. 

No dobrze, a co z tą książką, właściwie pamiętnikiem? Pierwsza trudność to brak jakiegokolwiek słowa wstępu, od razu wpadamy w świat autorki i jej przeżyć, na początku znajdujemy się w Teheranie, a już po parudziesięciu stronach dalej galopujemy przez Bliski Wschód. Pijemy kawę z Beduinami, poznajemy ważnych szejków podczas obiadów w ich namiotach. Na samą myśl o celu Gertrudy, czyli penetracji  pustyni Mezopotamii i jej podróży z Aleppo przez pustynie Syrii w kierunku Iraku dotarcie do Bagdadu (konno) przechodzą mnie ciarki :) Problem w tym że właściwie nie znamy realiów ani kontekstu polityczno – historycznego w Turcji, Syrii i Libanie sprzed stu lat. Poznajemy je tylko i wyłącznie z perspektywy autorki,  więc o ile same pamiętniki, literacko są ciekawie, zgrabnie napisane, to mam wrażenie, że nie wiele z tej lektury wyniosłam ... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz