Kończy się stary rok, nowy się zaczyna. Zawsze w tym czasie, choć na krótko, oglądamy się za siebie, wracamy wspomnieniami do minionego czasu i próbujemy go ocenić. Był dobry, czy zły, co się zmieniło? Czy spełniły się nasze zeszłoroczne życzenia i marzenia? Czy tak jak sobie (zapewne co roku) obiecaliśmy, zabraliśmy się za siebie, zaczęliśmy ćwiczyć, czytać więcej książek, uczyć się nowych języków czy przebywać więcej czasu z bliskimi i znajomymi w zamian za mijające godziny w wirtualnym świecie? Mogłabym zapytać refrenem jednej z piosenek, którą tak bardzo lubiłam śpiewać podczas wyjazdów oazowych.
Pewnie tak jak u każdego i w "moim"roku 2017 było kilka wzlotów i upadków. Chwil pięknych jak i tych smutnych. Były choroby, pogrzeby, wesela, chrzty. Na szczęście więcej w tym roku tych szczęśliwych momentów i przy nich się zatrzymam :)
Rok 2017 zaczął się
ZIMOWO, poznałam nowy sport i od razu go pokochałam- biegówki! Jak się okazało rodzinny Beskid Niski oferuje świetnie przygotowanymi i oznakowanymi trasami, z założonym śladem. Znajdziemy też kilka wypożyczalni z nowym sprzętem i mapę
Śnieżne trasy przez lasy.
Jeszcze w styczniu, korzystając z zimowej aury, Tomasz próbował nauczyć mnie wspinania po lodospadach, a na koniec miesiąca wybraliśmy się na
Zimowy Maraton Świętokrzyski.
Styczeń, luty i marzec to miesiące wysokiego sezonu i ciężkiej pracy w zajmującej mnie branży turystyki narciarskiej. Pomimo to udało się wygospodarować czas na treningi oraz wystartować w zawodach na orientację. Z
XVI Ekstremalnej Imprezy na Orientację SKORPION przywiozłam z wspólnie z Tomaszem statuetkę za I miejsce w kategorii MIX na 50 km. Miesiąc później w
Rajdzie Dolnego Sanu, z czasem 7.04 udało mi się zając III miejsce.
2 marca to będzie ważna data dla tego bloga, wtedy zapadła decyzja o założeniu:)
Od tego czasu na blogu pojawiło się 40 wpisów co oznacza ok 4 wpisy na miesiąc.
Marzec to również miesiąc chrztu mojej pierwszej siostrzenicy Nali, a co się z tym wiąże wyjazd do Niemiec. Czy wiecie, że tam to już czas na pierwsze wycieczki rowerowe, zieloną trawę, pikniki i boom kwiatowe?
Miesiąc się nie skończył, a ja już w drodze do następnego kraju-
Włochy. Ląduje w Pizie, którą polecam zwiedzić nawet mając tylko 1 dzień. Natomiast moim prawdziwym powodem lotu jest udział w wymarzonym biegu
SCIACCHETRAIL, Cinque Terre Ultra Trail. Jak się potem okazało był to ostatni bieg w mojej karierze z powodu problemów z kręgosłupem. Dlatego tym bardziej cieszę się z tego malowniczego zakończenia biegowej "kariery".
Aby niespodzianek nie brakowało, z wyjazdu wróciłam już jako narzeczona :-)
Święta Wielkanocne udały się na tyle ciepłe, że wraz z rodzinką wybraliśmy się na
pasmo Vyhorlat na Słowacji. Polecam nawet na 1 dzień.
Na nieco dłuższy wyjazd mogłam sobie pozwolić dopiero na majówkę. Tradycyjnie, jak co roku podróż planuje wraz z klubem
UKT Mimochodek. W tym roku ruszyliśmy do naszych południowych sąsiadów, na Słowację. Zaczęliśmy od Słowackiego Raju, który łącznie w zeszłym roku odwiedziłam trzykrotnie, a skończyliśmy
w Górach Choczańskich. Coś nowego i coś pięknego!
|
w drodze do Słowackiego Raju z UKT Mimochodek |
W czerwcu nigdzie nie musiałam się ruszać z Krakowa, im cieplej tym więcej się tutaj dzieje, a czerwiec był pod tym względem wyśmienity:
Parada Smoków, Wianki, Kongres Tłumaczy Literatury Polskiej, Teatry Uliczne. Strasznie się cieszę, że mieszkam właśnie tutaj ❤❤❤❤
Lipiec wyjątkowo w tym roku był dla mnie miesiącem podwójnie gorącym! Wybrałam się do
KAZACHSTANU, gdzie temperatura 40 st. C. nie jest niczym niezwykłym... krótki zaledwie 10 dniowy wyjazd pozwolił na spenetrowanie niezwykłego
Kanionu Szaryńskiego, kilku pieknie położonych jezior, następnie kilkudniowej
wędrówki w Tien-szanie oraz na odwiedzenie dwóch dużych miast:
stolicę Astanę i Almaty.
|
KANION SZARYŃSKI (Charyn Canyon) o zachodzie słońca |
|
Kok-Tobe, Ałmaty, restauracja i kolejka |
|
Ałtau Zailijski, w drodzę na przełecz "Turystów" |
W sierpniu prawie każdy weekend spędziłam
w Tatrach, a jeśli nie tam, to w podkrakowskich dolinkach w skałkach. W taki oto sposób po raz trzeci zdobyłam Rysy (1 raz od strony Słowackiej), podziwiałam widoki z Polskiego Grzebienia, dotarłam do Chaty Terego, w mgle odszukałam Krywań, a wisienka na torcie była wspinaczka na Łomnicę drogą Jordana.
|
Polski Grzebień 2200 m n.p.m |
|
słynna toaleta w drodze na Rysy :) 2250 m. n.p.m. |
|
Łomnica 2632m n.p.m. |
|
Krywań 2494 m n.p.m |
Wrzesień stał pod szyldem
KIWON-a, czyli biegu na orientację w Beskidzie Niskim, który przygotowywałam wraz z
Towarzystwem Przyjaciół Ziemi Lipińskiej "Jastrzębiec" oraz Tomaszem. Był ogromny stres- czy wypali, ale była też radość z samej organizacji i uśmiechnietych twarzy zawodników.
W październiku i listopadzie pomimo coraz chłodniejszych temperatur, nie stroniłam od górskich wędrówek. W tym roku po raz pierwszy wybrałam się z ekipą SKPB na rajd jesienny w Beskidzie Niskim, a następnie już bardziej w zimowej aurze w towarzystwie Tomasza, poprowadziliśmy trasę w Beskidzie Żywieckim na rajdzie
UKT Mimochodek .
|
Beskid Niski |
|
Babia Góra, 1725 m n.p.m. |
Pod koniec listopada zaplanowałam mały urlop w "ciepłych krajach" przed rozpoczynającą się zimą:) Rok temu też o tej porze była to
JORDANIA, a w tym roku
PORTUGALIA. W przeciągu tygodnia byłam w Porto, Lizbonie, w Sintrze, na Cabo da Roca, Cabo da Inferno.
Zaraz po Portugalii trafiłam do Hinterstoder w Austrii aby po raz pierwszy w tym sezonie 2017/2018 poszusować na nartach.
Ubiegły rok to również świetne imprezy, małe i duże spotkania w gronie znajomych. Nie da się wszystkiego wymienić ale wszytko pozostaje w sercu ❤
Na koniec życzę i sobie i Wam aby nadchodzący Rok 2018 był jeszcze lepszym od ubiegłego 😃